- To dla mnie szczególna chwila, bo wracam na stadion, na którym przeżyłem wiele pięknych chwil. Będę Górnika pamiętał głównie przez ich pryzmat. Były oczywiście trudne momenty, ale one potęgowały nasze poczucie ducha drużyny. Trzymaliśmy się wtedy razem i czuliśmy, że musimy pracować jeszcze ciężej - mówi Adam Nawałka, selekcjoner reprezentacji Polski.
Z Górnik Zabrze doświadczony szkoleniowiec przebył drogę z I ligi do elity, a potem regularnie plasował się w górnej połówce tabeli T-Mobile Ekstraklasy. - Jestem dumny, że mogłem pracować w tym klubie i pomóc Górnikowi w ciężkich chwilach. Wróciliśmy na miejsce, na które ten klub zasługuje - przekonuje pochodzący z Krakowa trener.
Pożegnanie Nawałki z Górnikiem przypadło na mecz, w którym zabrzanie mierzyli się z innym klubem, z którym selekcjoner jest silnie związany Wisłą Kraków. - Jestem wychowankiem Wisły i długo w tym klubie grałem. Jest to klub, który głęboko leży w moim sercu, ale także niezwykle bliski jest mi Górnik Zabrze. Długo w tym klubie pracowałem i cieszy mnie to, że oba kluby prezentują dobry futbol i nie brakuje w nich kandydatów do gry w reprezentacji Polski - uśmiecha się opiekun biało-czerwonych.
Z Zabrza selekcjoner nie wyjeżdżał z pustymi rękami. Za niemalże cztery lata pracy w górniczym klubie od najwierniejszego fana Trójkolorowych Stanisława Sętkowskiego otrzymał... indora. Popularny "Smoleń" tym razem uczynił ukłon w kierunku trenera i nie podarował trenerowi żywego drobiu, a już gotowy pieczenia. - Ale ja nie zasłużyłem... I co ja z nim zrobię - bezradnie rozkłada ręce Nawałka.