Adam Nawałka jako selekcjoner reprezentacji Polski zadebiutował na wypełnionym wrocławskim stadionie. Były trener Górnika Zabrze od początku spotkania postawił na dwóch swoich byłych podopiecznych - obrońców Pawła Olkowskiego i Rafała Kosznika. Jeżeli chodzi o ofensywę, to trener drużyny narodowej raczej niczym nie zaskoczył.
Od samego początku spotkania to jednak Słowacy groźnie zaatakowali, gdy po zbyt krótkim wybiciu piłki przez Marcina Kamińskiego potężnie z 16 metrów nad bramką uderzył Marek Hamsik. Chwilę później z dystansu strzelał Juraj Kucka, lecz piłka została zablokowana. Biało-czerwoni odpowiedzieli w 7. minucie. Tomasz Jodłowiec z trudem opanował futbolówkę przed polem karnym, ale oddał dość soczysty strzał - metr nad poprzeczką. W kolejnych minutach podopieczni Adama Nawałki starali się atakować, lecz brakowało nam dokładności i wykończenia. Tak było na przykład w 14. minucie, gdy Waldemar Sobota zagrał prostopadle do osamotnionego w narożniku pola karnego Adriana Mierzejewskiego. Zawodnik Trabzonsporu huknął bez zastanowienia i nie trafił w bramkę.
Po piłkarzach reprezentacji Polski widać było ogromną chęć, lecz gra - zwłaszcza w ofensywie - zawodnikom z orzełkiem na piersi, się nie kleiła. Cały czas brakowało bowiem stuprocentowych okazji strzeleckich. Biało-czerwonym nie wychodziły nawet stałe fragmenty gry wykonywane przez Mierzejewskiego. Taka gra mogła się na nas zemścić w 29. minucie, kiedy to Adam Nemec znalazł się w sytuacji sam na sam z Arturem Borucem! W ostatniej chwili golkiper Southampton skrócił kąt i zdołał obronić strzał Słowaka!
Tyle szczęścia nie mieliśmy już 120 sekund później, kiedy to straciliśmy gola w juniorski sposób! Marek Hamsik z łatwością minął w polu karnym Grzegorza Krychowiaka, wyłożył piłkę na 5. metr, a stamtąd do siatki trafił niepilnowany Juraj Kucka. Co robiła nasza defensywa? Gdyby nie Artur Boruc, to chwilę później byłoby 2:0. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. W 39. minucie Hamsik podał do Roberta Maka, a ten jak dziecko minął na 17. metrze Kamińskiego i z zimną krwią uderzył obok interweniującego bramkarza. Tuż przed przerwą nasz bramkarz uchronił nas jeszcze przed stratą kolejnych goli. Graliśmy katastrofalnie, zwłaszcza w obronie. Nie dało się patrzeć na to, co wyrabiali nasi defensorzy.
Po przerwie Polacy zaatakowali, lecz nic z tego nie wynikało. W 50. minucie powinno być natomiast 0:3! W wyniku fatalnego ustawienia całej formacji obronnej Robert Mak wyszedł na czystą pozycję i minimalnie spudłował z ostrego kąta.
W pewnym momencie, widząc fatalną dyspozycję naszych zawodników, 40 tysięcy gardeł ryknęło: Co wy robicie, Polacy co wy robicie! W naszym zespole festiwal niedokładności trwał jednak dalej.
Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie. O grze biało-czerwonych nic pozytywnego nie można napisać. Obrona? Jaka obrona? Oby we wtorek w Poznaniu z Irlandią było lepiej. W debiucie nie było cacy. Przed Adamem Nawałką nawał pracy.
Polska - Słowacja 0:2 (0:2)
0:1 - Juraj Kucka 31
0:2 - Robert Mak 39'
Składy:
Polska: Artur Boruc - Paweł Olkowski, Artur Jędrzejczyk, Marcin Kamiński, Rafał Kosznik (87' Adam Marciniak), Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak (87' Michał Pazdan), Tomasz Jodłowiec (76' Krzysztof Mączyński), Adrian Mierzejewski, Waldemar Sobota (75' Marcin Robak), Robert Lewandowski.
Słowacja: Matus Kozacik - Peter Pekarik, Martin Skrtel, Jan Durica, Tomas Hubocan, Viktor Pecovsky (90' Stanislav Sestak), Juraj Kucka (90 +4' Kornel Salata), Robert Mak (63' Michal Duris), Marek Hamsik (85' Marian Cisovsky), Miroslav Stoch (74' Dusan Svento), Adam Nemec (63' Marek Bakos).
Żółte kartki: Martin Skrtel, Marek Hamsik, Peter Pekarik (Słowacja).
Sędzia: Marco Borg (Malta).
Widzów: 40 605.
Mazurek Dąbrowskiego przed meczem Polska - Słowacja: