Burliga grał "padlinę", więc... strzelił bramkę i Smuda oszalał ze szczęścia (wideo)

[tag=5582]Łukasz Burliga[/tag] w meczu z Pogonią Szczecin strzelił gola po dość przypadkowej akcji, ale nie to było w tej chwili najważniejsze - bramka "Burego" dała wiele radości trenerowi Franciszkowi Smudzie.

W 54. minucie poniedziałkowego spotkania obrońca Wisły Kraków szczęśliwie przedarł się w pole karne Pogoni, gdzie wymienił już klasową "klepę" z Pawłem Brożkiem i wykorzystał sytuację sam na sam z Radosławem Janukiewiczem, a następnie utonął w objęciach trenera Smudy, który postawił na niego od początku sezonu i "Bury" choć czasem jest na boisku nieokrzesany, odwdzięczył się szkoleniowcowi za zaufanie. Widać, że pokonał już życiowy zakręt.

- Czekałem na niego, aż zrozumie, po co gra w piłkę. Przy jego problemach to dla niego samego jest wielkie zwycięstwo. Już jest teraz normalny, normalnie myśli i będzie dalej chciał osiągać jeszcze większe cele niż do tej pory. A radość po bramce? Fajnie z jego strony, ale cały zespół się cieszył. Na odprawie wiele sobie powiedzieliśmy, wiele chcieliśmy w tym meczu uzyskać. W przerwie powiedziałem mu, że na razie z jego strony była "padlina". Odpowiedział mi, że pokaże, co umie i... pokazał - cieszy się Smuda.

Zobacz bramkę Burligi i szaloną radość Smudy:
[wrzuta=1mXBgux6ssZ,mmkk07]
- Chciałem podziękować trenerowi, który stawiał na mnie przez całą rundę. Były lepsze mecze, były mecze gorsze, ale jestem mu wdzięczny, że dał mi tę szansę. Ten sezon jest moim najlepszym w karierze. Miałem też trzy asysty, regularnie gram i omijały mnie kontuzje. Muszę jeszcze ograniczyć liczbę kartek - mówi Burliga.

25-latek rozegrał jesienią 20 oficjalnych spotkań, w tym 18 od pierwszej do ostatniej minuty. - Każdy jest zmęczony, bo meczów było bardzo dużo, ale taki jest nasz zawód, żeby grać i to grać jak najwięcej. Gdyby była taka potrzeba, to myślę, że jeszcze kilka spotkań mógłbym zagrać - dodaje wiślak.

Komentarze (0)