Piotr Zarzycki: Jaką funkcję pełni Pan w Stowarzyszeniu Kibiców Legii Warszawa?
Michał Wójcik: Właściwie żadnej. Jak każdy inny kibic jestem członkiem stowarzyszenia.
Jakie są główne założenia protestu kibiców obecnie trwającego na Legii?
- Nie ma założeń protestu - są powody protestu. Ogólnie jest ich sześć. Wszystkie dokładnie opisane są w internecie. Ogólnie chodzi o politykę klubu wobec kibiców. Przekłada się to m.in. na: niezgodny z konstytucją i prawem regulamin stadionu. Dajmy na przykład zakazy stadionowe nakładane przez klub. Taki zakaz zgodnie z prawem może nałożyć tylko i wyłącznie sąd, natomiast nakłada go klub i nie ma w nim żadnej ścieżki odwoławczej. A przynajmniej nie jest jasno określona. Działa to na zasadzie "przyślijcie nam odwołanie, a my je rozpatrzymy". Czyli generalnie ta sama instancja jest prokuratorem, sędzią i obrońcą. System podobny do krajów afrykańskich. To jest punkt pierwszy. Druga sprawa to ogólna polityka szkalowania kibiców w mediach, wytwarzania pewnego nieprawdziwego obrazu, że na stadionie zasiadają tylko i wyłącznie chuligani. Oczywiście, my nie mówimy, że kibice są aniołkami, że na stadionach nie dochodzi do awantur - temu nikt nie zaprzecza. Natomiast nie jest prawdą, że kibice to wyłącznie chuligani i koniecznie trzeba tę publiczność wymienić po to, żeby na stadionie zasiadała wyłącznie klasa średnia. Jest to absurd, my się z tym nie zgadzamy, uważamy że nie prowadzi to do niczego dobrego, a wręcz doprowadzi do powolnego staczania się klubu, a nie rozwoju. Wszędzie w Polsce widać, że piłka nożna opiera się na dobrej współpracy z kibicami, na tym, że główną wartością polskiej piłki są kibice, a nie poziom piłkarski, do którego możemy dołożyć korupcję i ciągłe oszustwa. Póki co nowa infrastruktura w Polsce jest tylko w planach. Jedyne co przyciąga ludzi na stadiony to kolorowe oprawy tworzone przez fanów, co widać obecnie doskonale na przykładzie Legii. Przed przyjściem ITI na mecz z Odrą Wodzisław potrafiło przyjść 12 tysięcy ludzi przy - 4 stopniach temperatury. Dzisiaj mamy Puchar Ekstraklasy, teoretycznie derby Warszawy. Na trybunach będzie pewnie 500 osób, z czego połowa to goście ITI.
Kolejna sprawa to stadion. Na sesji Rady Warszawy przedstawiciel kibiców Legii Wojciech Wiśniewski mówił: "chcemy budowy na uczciwych warunkach". Jak według fanów powinna wyglądać budowa stadionu, umowa dzierżawy?
- My nie zgadzaliśmy się na poprzednią umowę, ponieważ jesteśmy warszawiakami i kibicami od lat. Jesteśmy dłużej na stadionie Legii niż firma ITI, niż w ogóle pan Walter zainteresował się Legią. Zresztą on nie kryje, że od zawsze jest kibicem Wisły Kraków. Dla nas relacja, w którą Legia powinna wchodzić z miastem powinna się odbywać na ogólnie pojętym partnerstwie. Czyli korzyści powinny czerpać wszystkie trzy zainteresowane strony: mieszkańcy Warszawy, czyli kibice, miasto i klub. Natomiast ta umowa, która była wówczas, gwarantowała tylko i wyłącznie zyski jednej stronie - właścicielowi Legii. Nawet nie samej Legii, a tylko jej właścicielowi. Nie było żadnej gwarancji, że zostanie utrzymany taki "ogólnowarszawski" charakter klubu, czyli że dostęp do klubu będą miały wszystkie warstwy społeczne, niezależnie od zawartości portfela. A o to nam chodzi. Nie odbieramy klubowi jakby możliwości prowadzenia biznesu, natomiast mówimy: "panowie, jako miasto, jako inwestor, który daje pieniądze, które nie zwrócą się przez te 20 lat dzierżawy z czynszu, który będzie płacił ITI, macie prawo zagwarantować sobie, aby mieszkańcy mieli dostęp do stadionu. Czyli zagwarantować sobie jakąś politykę cenową". Niech to będzie jedna czwarta stadionu, ale niech będzie zarezerwowana dla niższych cen biletów. Bo w tej chwili ceny mamy najwyższe w lidze, komfort niewielki, a kibiców traktowanych jak bydło. Wystarczy spojrzeć dzisiaj. Jest mecz, jest mało osób, a patrole chodzą co kilka metrów. Nie wydaję się żeby to była jakaś konieczna mobilizacja. Takie tworzenie sankcji wobec kibiców i tworzenie poczucia zagrożenia, strach...sztucznego, bo nie widać tu potencjalnych "kandydatów" na chuliganów czy na dilerów.
A sprawa herbu Legii?
- Tutaj to jest prosta sprawa. Protestujemy, bo zwyczajnie zostaliśmy okłamani. Klub, przy poprzednim proteście obiecywał rozmowy z nami, przyznawał, że herb ma dużą wartość, jest to jedyny, tradycyjny herb uznawany przez kibiców. Natomiast te rozmowy nigdy się nie odbyły. Nie mamy pretensji, że klub się nie dogadał z właścicielem praw do herbu, czyli CWKS. Mamy pretensje, że nie podszedł w ogóle do tych rozmów.
Następny punkt zapalny to mecze wyjazdowe. Klub przez cały poprzedni sezon nie organizował wyjazdów. Na początku tego powrócił do organizacji, jednak kibice wolą jeździć "na własną rękę".
- Z bardzo prostego względu. Wymogiem wyjazdu z klubem jest posiadanie nowej karty chipowej kibica. Jest to absurd, ponieważ każdy kibic, który chciałby kibicować Legii na wyjazdach, musiałby posiadać taką kartę. Legia ma mnóstwo kibiców z poza Warszawy. Mamy dwa fan-cluby w Wielkopolsce, mamy na Śląsku. Ci ludzie nie przejadą kilkaset kilometrów specjalnie po to, żeby wyrobić sobie kartę chipową i zostawić swoje dane w klubie. Poza tym proszę zwrócić uwagę jak klub organizuję te wyjazdy. Nie ma innego wyjścia - kupując bilet na mecz, trzeba zapłacić za przejazd.
To też ogranicza w jakiś sposób...
- Oczywiście...
Mówiliśmy też wcześniej o szkalowaniu kibiców w mediach. Ostatnio głośno było o zatrzymaniach po poprzednich derbach z Polonią. Z ponad 740 zatrzymanych wówczas osób, sąd nie zgodził się na pozostawienie w areszcie ani jednej. Dużo kibiców narzekało na poniżające traktowanie ich przez policję. Czy będą w tej sprawie składane jakieś wnioski do prokuratury?
- Już zostały złożone. Nie przez stowarzyszenie, ale przez poszczególne osoby. Stowarzyszenie w tej sprawie nie jest stroną. Jesteśmy organizacją, która pomaga kibicom - wszystkim kibicom, nie tylko członkom stowarzyszenia - pod względem prawnym. Mówimy jak wygląda ścieżka odwoławcza, gdzie i jakie zażalenia można składać. Nasz prawnik dyżuruje w siedzibie stowarzyszenia trzy razy w tygodniu. Człowiek, który ma pojęcie o rzeczywistości kibicowskiej, zna prawo, ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych i w wyniku tego może pomóc tym ludziom. Z tego co wiem, sprawy się toczą, a prokuratura odebrała bardzo dużo zażaleń i odwołań.
Kończąc naszą rozmowę, czy są jakieś szanse na rozwiązanie konfliktu? Toczą się jakieś rozmowy z klubem?
- Obecnie nie ma żadnych rozmów. Nasze stanowisko jest jasne - żadnych warunków wstępnych, siadajmy i rozmawiajmy. Jest mnóstwo tematów, o których powinniśmy porozmawiać. My generalnie nie stawiamy żadnych warunków, co z kolei miało miejsce ostatnio ze strony klubu. Kolejny absurd, że pewien kibic ma przeprosić pana Waltera. To jest niepoważne...