"Grosik" na rzecz Rennes opuścił Sivasspor, którego barw bronił przez trzy ostatnie lata. 26-latek rozegrał dla Yigidos 104 mecze, w których dobył 16 goli i zaliczył 26 asyst, ale w rundzie jesiennej zaliczył tylko 7 występów. W wizji Rizy Calimbay'a Polak był podstawowym zawodnikiem, ale gdy latem minionego roku Turka w roli szkoleniowca zastąpił słynny Roberto Carlos, Grosicki wypadł z "11".
Przenosiny do Rennes traktuje więc w kategoriach piłkarskiego zmartwychwstania. W czwartek został oficjalnie przedstawiony jako nowy zawodnik czerwono-czarnych i tego samego dnia odbył pierwszy trening z drużyną Philippe'a Montaniera.
- Zespół świetnie mnie przyjął. Już po pierwszym treningu mogę ocenić, że mamy bardzo dobrą drużynę, a także ciekawego trenera. Miasto jest ładne. Po prostu Francja-elegancja! W czwartek zaprezentowano mnie na konferencji. Ulubiony numer "10" był zajęty, więc wybrałem koszulkę z "6". Już nie mogę doczekać się debiutu - mówi na łamach pzpn.pl Grosicki, który już w niedzielę może zadebiutować w nowym klubie w meczu przeciwko Olympique Lyon.
Kiedy pojawiło się zainteresowanie ze strony Rennes? - W ubiegłym tygodniu. Przez ostatnie pół roku praktycznie nie grałem w Sivassporze i trochę zdziwiłem się, że jest mną zainteresowany dobry klub ligi francuskiej. Przecież Stade Rennes w ostatnich latach zawsze było w pierwszej połowie tabeli. Długo się nie zastanawiałem, chciałem tego transferu. Bałem się tylko, jak zachowają się Turcy, czy mnie puszczą. W końcu wcześniej nie chcieli, mimo że były oferty.
Grosicki twierdzi, ze o powrocie do Polski w ogóle nie myślał: - Polski kierunek w ogóle nie wchodził w grę, nie było żadnych rozmów. Kiedy dowiedziałem się, że mogę zagrać w Rennes, od razu dałem znać mojemu menedżerowi, Mariuszowi Piekarskiemu, że interesuje mnie ten kierunek. Prezes Sivassporu powiedział, iż rozumie, że chcę grać, dlatego obiecuje, że teraz będę dostawał więcej szans. Prosił, abym został do końca sezonu. Postanowiłem jednak, że nie przedłużę wygasającego w czerwcu kontraktu, odchodzę. Rennes złożyło dobrą ofertę, przedstawiciele klubu przyjechali do Sivas. Mimo że Turcy podbijali stawkę, Francuzów to nie przeraziło. Zapłacili duże pieniądze za zawodnika, któremu właściwie za trzy miesiące kończył się kontrakt. Zaważyło to, że chcieli mnie jednocześnie i prezes, i dyrektor sportowy, i trener Philippe Montanier - tłumaczy wychowanek Pogoni Szczecin.
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)