Na przełomie czerwca i lipca przyszedł czas na podjęcie decyzji o zatrudnieniu nowego szkoleniowca. Wybór padł na Pawła Janasa, byłego selekcjonera reprezentacji Polski. Przyjęcie oferty z Bełchatowa porównywano nawet do transferu, ponieważ Janas poprzednio pracował w Koronie Kielce. Jednak jak wielokrotnie podkreślał, chciał on mieć prawdziwy kontakt z piłką, czyli marzyło mu się dzierżenie funkcji pierwszego trenera. Bełchatowska publiczność dość chłodno odniosła się do pomysłu zatrudnienia Janasa, a w internecie pojawiło się wiele nieprzyzwoitych komentarzy. Nie ma się jednak co dziwić, ponieważ nikt tak naprawdę nie wiedział jak będzie przebiegała ta współpraca.
Początkowa wygrana z Lechem Poznań szczęśliwa, bo szczęśliwa, ale przywróciła w Bełchatowie wiarę w miejscowy zespół. Następnie przyszedł czas na remis z Piastem Gliwice, porażką z Wisłą Kraków, ŁKS Łódź i w końcu na stracenie punktów w ostatnich sekundach meczu ze Śląskiem Wrocław. Po początkowej radości nie pozostało nic, a nad trenerem zebrały się czarne chmury. Spotkaniem weryfikującym formę bełchatowian miał być mecz z Lechią Gdańsk, z którego na szczęście wyszli oni zwycięsko. Potem było tylko lepiej. Wygrana z Odrą Wodzisław, Ruchem Chorzów i ostatecznie z Polonią Bytom pokazały jak olbrzymi potencjał drzemie w tym zespole. Doliczając do tego dorobku wygrane z Pucharu Ekstraklasy można szybko policzyć, że GKS Bełchatów jest niepokonany od sześciu spotkań i nic nie wskazuje na to żeby miało się to zmienić.
Tak dobrego bilansu nie było od prawie dwóch lat, kiedy to GKS pod wodzą Oresta Lenczyka wywalczył tytuł wicemistrzowski. Wtedy rozpędzona bełchatowska lokomotywa gromiła ŁKS Łódź, Górnika Zabrze, Arkę Gdynia i Wisłę Płock. Jeżeli w piątkowy wieczór zespół Pawła Janasa zdobędzie trzy punkty, do tej wyliczanki będzie można dopisać Polonię Warszawa.