Kiedy na Reymonta zaczynał się mecz z Piastem, w Łodzi właśnie kończył się mecz pomiędzy ŁKS, a Legią. Remis w tamtym meczu sprawił, że w przypadku wygranej Wisły z Piastem, to właśnie podopieczni Macieja Skorży wrócą na pierwsze miejsce w tabeli. - Nie patrzyliśmy na to, jak zagra Legia. Chcieliśmy zagrać swój mecz. Po spotkaniu z Piastem dowiedzieliśmy się, że Legia zremisowała. Cieszymy się, bo jesteśmy liderem. Można powiedzieć, że weszliśmy na swoje miejsce. Do meczu na Łazienkowskiej, do najważniejszego meczu w sezonie, tak można chyba to spotkanie określić, został tydzień. Zrobimy wszystko, żeby tam wygrać - powiedział Małecki.
Niewiele jednak brakowało, aby Wisła, wzorem wspomnianej Legii, jak również Polonii Warszawa i Lecha Poznań, także niespodziewanie straciła punkty w 9. kolejce ekstraklasy. - Piast stwarzał okazje do zdobycia gola po naszych błędach. Oni się bronili całym zespołem, a my z kolei całym zespołem atakowaliśmy (śmiech). Stwarzało to okazje do kontr dla Piasta, z których mogli strzelić nawet dwie bramki. Śmiało można powiedzieć, że jest to dobra drużyna i pokazali się z bardzo dobrej strony. Szczęście dopisuje jednak lepszym, dlatego to my cieszymy się ze zdobycia trzech punktów - ocenił Małecki.
Po spotkaniu z Piastem, ale także i po wcześniejszych meczach Wisły, zwłaszcza tych rozegranych w Pucharze Ekstraklasy, można śmiało ogłosić, że Patryk Małecki coraz śmielej puka do pierwszego składu Wisły. Nominalną pozycją dla Małeckiego jest lewa pomoc, gdzie w tym sezonie mocno przeciętnie radzą sobie Marek Zieńczuk czy Wojciech Łobodziński. - Staram się grać jak najlepiej potrafię. Trener daje mi szansę gry, a ja staram się ją wykorzystywać. Uważam, że moja forma idzie w górę, bo coraz lepiej gram. Jeżeli zacznę jeszcze częściej występować w Wiśle, to powinno być jeszcze lepiej - stwierdził Małecki i dodał: - Trudno mi wypowiadać się na ten temat. Nie wiadomo, jakby to wyglądało, gdyby trener postawił na mnie od pierwszych minut nie w jednym meczu, nie w dwóch, ale tych spotkań byłoby więcej. Może grałbym dobrze...
Co jednak się stanie, jeżeli trener Skorża postanowi, tak jak w poprzednich rozgrywkach, odesłać Małeckiego na kolejne wypożyczenie do niżej notowanego zespołu? - Nie myślę na razie o żadnym wypożyczeniu. Jeżeli stwierdzę, że będę mało grał, trener da mi sygnał, żebym poszukał nowego klubu, albo żebym jeszcze się ograł w innym zespole, zaakceptuję to. Powiem tak - od zawsze chciałem grać w Wiśle. Mam ogromną frajdę, że mogę grać w Wiśle, bo uwielbiam ten klub. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł grać gdzieś indziej. Wiadomo, że na wypożyczenie mogę iść, tak jak to miało miejsce w przypadku mojej gry w Zagłębiu Sosnowiec. Jeszcze raz mogę podziękować Zagłębiu, bo tam odżyłem, trenerzy na mnie stawiali cały czas, a moja gra też wyglądała dobrze. Chcę zostać w Wiśle i tutaj walczyć o miejsce składzie, ale jeżeli trener zadecyduje, że powinienem jeszcze raz zostać wypożyczony do innego klubu, zgodzę się na to - oznajmił Małecki.
Patryk Małecki zdaje sobie sprawę, że droga do pierwszego składu Wisły może właśnie wieść przez kolejne wypożyczenie. Najlepszym przykładem dla Małego jest pozycja, jaką w drużynie wywalczył sobie Rafał Boguski, który po powrocie z GKS Bełchatów, stał się jednym z kluczowych w tym sezonie zawodników Wisły. - W tym nowym klubie będę jednak robił wszystko, żeby trener Skorża mnie zauważył i z powrotem wziął do Wisły. Na razie jednak nie ma takiego tematu. Jestem w Wiśle i chcę tutaj zostać jak najdłużej - dodał na zakończenie Patryk Małecki.