Obaj zawodnicy nie wzięli udziału w zgrupowaniu Kolejorza w Hiszpanii, a przygotowania do rundy wiosennej kontynuują z III-ligowymi rezerwami. To efekt słynnej już "afery jarocińskiej". Jak tę sytuację ocenia starszy kolega obu zawodników, który niedawno zakończył karierę? Czy kara nie jest zbyt surowa? Wiadomo, że dyscyplina w drużynie to podstawa, ale trenerzy wielokrotnie przymykają oko na różne sprawy, wiedząc, że taki negatywny szum medialny nie jest korzystny dla żadnej ze stron.
- Kara została nałożona z pełną świadomością skutków, jakie przyniesie. Musimy pamiętać, że Lech to wizytówka Poznania i Wielkopolski, z rzeszą kibiców w całym kraju. Dlatego nie może być on klubem gwiazd, a zespołu. Tymczasem zawodnicy, którzy powinni być wzorem postępowania dla młodszych kolegów, wyraźnie przekroczyli obowiązujące reguły - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Piotr Reiss.
Jaki będzie dalszy ciąg całej sprawy? - Teraz wszystko zależy od samego Rafała i Bartka. Obaj dobrze wiedzą, co powinni zrobić, by poprawić swoją sytuację. Ruch jest po ich stronie - nie ma wątpliwości "Reksio".
Czy były napastnik Lecha miewał w przeszłości podobne zdarzenia? - Kilka lat temu wiele mówiło się o moich nieporozumieniach z trenerem Franciszkiem Smudą, jednak jako profesjonalny zawodnik nigdy nie przekroczyłem pewnych granic. Do dziś z "Franzem" mam dobry kontakt. Nie mamy problemów, by spotkać się na kawę. Trzeba wiedzieć, kiedy można pozwolić sobie na coś więcej, a kiedy zachować stosownie do swojej pozycji - oznajmił.