Chłodne przywitanie Roberta Jeża. "Cała Polska nie dowierza, my walimy w mordę Jeża"

Robert Jeż nie miał udanych ostatnich miesięcy. Najpierw słaba gra, później został pobity. Debiut wypadł w meczu z Zagłębiem Lubin, który Górnik Zabrze przegrał.

Robert Jeż to zagadkowy piłkarz. Przychodził do Polski po mistrzostwach zdobytych na Słowacji i z awansem do Ligi Mistrzów. Miał być zawodnikiem nietuzinkowym i potwierdził to w pierwszych miesiącach pobytu w Polsce. Górnik Zabrze zrobił złoty interes ściągając go do siebie. Poza pięcioma strzelonymi golami w rundzie wiosennej sezonu 2010/2011, zabrzanie zarobili sporo pieniędzy sprzedając go do Polonii Warszawa.

Sam zawodnik podpisał jeden z najwyższych kontraktów w lidze i... zaczęły się problemy. Jeż z meczu na mecz grał coraz słabiej, a impulsywny właściciel Czarnych Koszul żądał od niego lepszej gry. Koniec końców Jeż po roku opuścił Konwiktorską i przeniósł się do KGHM Zagłębia Lubin. Miedziowi również nie szczędzili grosza na tego piłkarza.

W Lubinie podtrzymał słabą formę z Polonii, chociaż zdarzały mu się zagrania wybitne, po których widać było, że posiada nietuzinkowe umiejętności. Jednak było ich coraz mniej aż w końcu fani Miedziowych zarzucili mu brak ambicji.

W rozczarowującej jesieni 2013 roku Jeż grał bardzo słabo i wówczas w Lubinie został pobity. Więcej dla Miedziowych już nie zagrał, rozwiązał kontrakt i znalazł zatrudnienie w Górniku Zabrze. Pech chciał, że pierwszy mecz w nowych barwach miał miejsce właśnie w Lubinie. Za każdym razem, gdy dochodził do piłki miejscowi przypominali o sobie gwiżdżąc na Jeża. "Przodek" zaintonował nawet piosenkę: "Cała Polska nie dowierza, my walimy w mordę Jeża".

Słowak zagrał bardzo przeciętny mecz, niczym się nie wyróżnił, a debiut zakończył porażką 0:3 i kontrolą antydopingową. Nie chciał też rozmawiać z mediami po ostatnim gwizdku sędziego. W Lubinie fani mogli być podwójnie zadowoleni: nie ma już piłkarza, za którym nie przepadali oraz w debiucie Jeż musiał uznać wyższość Zagłębia.

Źródło artykułu: