Rozlicza się mnie ze strzelonych goli - rozmowa z Jakubem Grzegorzewskim, napastnikiem Górnika Łęczna

Przekonanie trenera Krzysztofa Chrobaka do swoich umiejętności zajęło Grzegorzewskiemu sporo czasu. W pierwszej drużynie zagrał dopiero przeciwko Turowi Turek w 12. kolejce. Odżył po zwolnieniu szkoleniowca. W dwóch ostatnich meczach ligowych zdobył trzy bramki, dzięki którym Górnik może dopisać do swojego konta cztery punkty.

Paweł Patyra: Ostatnio strzela pan gola za golem. Wyrasta pan najlepszego strzelca drużyny...

Jakub Grzegorzewski: Najlepszym strzelcem jest Rafał Niżnik, ja mam 4 bramki. Nie ważne, kto strzela. Ważne, że jakoś nam idzie i podnieśliśmy się po tych dwóch porażkach z rzędu i gramy dalej.

Rafał Niżnik gra jednak niewiele i pan świetnie zastępuje go w strzelaniu bramek.

- Tak zadecydował trener. Ma inną wizję zespołu od trenera Chrobaka i zabrakło miejsca dla Rafała, ale powtarzam, że nie ważne kto strzela. Akurat mi się udaje i cieszę się z tego. Jestem napastnikiem i rozlicza się mnie ze strzelonych goli.

Ta wizja zespołu trenera Łapy jest chyba dla pana korzystniejsza?

- Na pewno. Trener Chrobak dał mi pograć troszkę tych meczów, ale co najwyżej 60 minut. Nawet jak grałem dobrze, to musiałem zejść. Te dwa ostatnie mecze potwierdziły, że napastnik może strzelać bramki też w 80. czy 90. minucie. Może jakby trener dłużej trzymał mnie na boisku, to by jeszcze pracował, a tak go już nie ma.

W końcu Górnik regularnie gra dwoma napastnikami i zaczyna przynosić to efekty.

- Na pewno dobrze mi się gra z Grzesiem Szymankiem. Z Zagłębiem dobrą zmianę dał Jasiu Surdykowski, który asystował przy strzelonej bramce. Dostałem od niego dobrą piłkę i nie mogłem tego nie strzelić. Wszystko idzie dobrze.

Pierwsze 15 minut meczu z Zagłębiem bezsprzecznie należało do rywala, który prowadził grę. Z czego to wynikało?

- Wyszliśmy chyba troszeczkę przestraszeni. Było tak, jak pan mówi. Przez pierwsze 10-15 minut to oni prowadzili grę i później było już coraz lepiej. Mieliśmy swoje sytuacje, Zagłębie też miało. Z boiska wyglądało to na wyrównane spotkanie. Wychodzi się na boisko, aby wygrać, ale szanujemy ten punkt, bo zdobyliśmy go z liderem.

Niewiele zabrakło, aby już do przerwy prowadzić, kiedy dobry strzał głową Pawła Bugały świetnie obronił golkiper Zagłębia.

- Paweł dobrze strzelił, a jeszcze lepiej interweniował Olek Ptak. Szacunek dla bramkarza, bo wyjął taką piłkę, że myślałem, że będzie w siatce, a był tylko rzut rożny. Remis jest sprawiedliwym wynikiem, chociaż w końcówce mogliśmy coś jeszcze ukłuć.

Czerwona kartka dla Łukasza Jasińskiego za faul na panu była słuszna?

- Atakował od tyłu a przepisy mówią, że przy takim ataku jest czerwona kartka. On najpierw uderzył mnie w biodro a później w piłkę. Sędzia zinterpretował to tak, że dał czerwoną kartkę. Mi ciężko jest się wypowiadać.

Po serii porażek, Górnik podtrzymuje teraz lepszą passę. Uda się ją kontynuować w następnej kolejce?

- Teraz jedziemy do Warty Poznań. Musimy wygrać ten mecz. Będzie ciężko, ale musimy - tak jak pan powiedział - podtrzymać tę dobrą passę i zdobyć jeszcze trochę punktów. Na pewno będzie to ciężkie spotkanie. Oni walczą o utrzymanie, my walczymy o jakieś wyższe cele. Będziemy starali się wygrać.

Wytrzymacie ten mecz pod względem fizycznym?

- Ciężko powiedzieć. Maserzy będą mieli pole do popisu. Myślę, że zdążymy się zregenerować. Mecz gramy dopiero w niedzielę. Powinno być dobrze.

Zagracie w południe. To chyba niezbyt korzystna pora?

- To troszeczkę "wariacka" godzina, jak na rozgrywanie meczu. Ostatni raz o takiej porze grałem chyba w juniorach, a to było ładnych parę lat temu. No, cóż. Trzeba nastawić się na tę godzinę, wyjść na boisko i wygrać.

Już za kilka dni ostatni mecz rundy jesiennej, ale w tym roku zagracie awansem dwie kolejki z wiosny...

- Już jest bliżej do końca, niż dalej. Będziemy starali się zdobyć jak najwięcej punktów w tych meczach. Chcemy poprawić nasze miejsce w tabeli, bo wydaje mi się, że zasługujemy na troszeczkę wyższe, niż jesteśmy teraz.

Komentarze (0)