[b]
Bartosz Tarnowski: W meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała w końcu doczekałeś się debiutu w T-Mobile Ekstraklasie. Byłeś zaskoczony tym, że to właśnie na ciebie postawił Artur Skowronek?
[/b]
Patryk Wolański: Początkowo byłem nieco zaskoczony. Podczas przedmeczowej odprawy, kiedy trener podał skład, byłem lekko zestresowany. Ale stres szybko minął, a później była już tylko radość, że ten debiut w końcu nadszedł. Żałuję tylko, że nie przyszło mi zadebiutować w meczu przed własną publicznością.
Mecze sparingowe wskazywały, że o miejsce w bramce Widzewa walczysz ty i Aleksiej Bieriezin. Jednak Rosjanin nie może jeszcze grać w polskiej lidze, bo wciąż czeka na finalizację transferu.
- Cieszę się, że trener dawał mi szansę gry w sparingach, dzięki czemu czułem się mocniejszy. Spodziewałem się, że zadebiutuję w Widzewie, ale nie aż tak szybko. A co do Bieriezina, to myślę, że nawet gdyby mógł zagrać, to ciężką pracą i okresem przygotowawczym wywalczyłem to miejsce w składzie.
Czy zatem czujesz się już numerem jeden w widzewskiej bramce?
- Myślę, że każdego dnia muszę walczyć o to i w każdym meczu udowadniać, że trener podjął dobrą decyzję stawiając na mnie.
Za swój występ zebrałeś dobre recenzję od trenerów, a także od ekspertów. Jak sam oceniasz swoją postawę w tym spotkaniu?
- Najważniejsze, że nie było widać po mnie stresu. Czułem się pewnie na przedpolu, a także dobrze grałem nogami. Trenerzy mi o tym mówią i też to widzę, jak oglądałem powtórki piątkowego spotkania. Cieszę się, że wyszło tak, jak wyszło.
Miałbyś więcej powodów do zadowolenia, gdyby Widzew nie stracił bramki. Jednak dałeś się pokonać jednemu z rywali po rzucie karnym, który wywołał sporo kontrowersji.
- Pechowy rzut karny, sędzia nas trochę skrzywdził. No ale cóż…
Ale nie ulega wątpliwości, że sędzia Szymon Marciniak miał powody do podyktowania rzutu karnego.
- Wiesz, karny powinien być także dla nas po faulu na Mariuszu Rybickim. Takich karnych moglibyśmy gwizdać po kilka w każdym meczu. Akurat ten sędzia często gwiżdże karne. Wiadomo, Marek dał sędziemu podstawy do gwizdnięcia faulu i podyktowania karnego. Ale Szymon Marciniak mógł to zinterpretować inaczej, bo nie było z tego żadnej szansy na bramkę, ani też nie przeszkodził rywalowi w oddaniu strzału. Takich sytuacji w meczach jest naprawdę bardzo, bardzo dużo.
Ochłonęliście już po tej porażce i skupiacie się teraz na najbliższej kolejce, kiedy podejmiecie Piasta Gliwice.
- Jeszcze w sobotę, kiedy mieliśmy rozruch, kipiały z nas emocje. Ale w poniedziałek, podczas odprawy skupiliśmy się już na meczu z Piastem Gliwice. Chcemy go wygrać i dać naszym kibicom powody do zadowolenia. Najważniejsze są trzy punkty i zagrać na zero z tyłu.
Od kiedy trenerem zespołu został Artur Skowronek, znów zostałeś przywrócony do pierwszego zespołu. Jednak wcześniej byłeś przesunięty do rezerw i nie wszystko szło po twojej myśli. Dlaczego?
- Może były to błędy życiowe. Zawahania, żeby iść na wypożyczenie i się ogrywać, a nie stała myśl, aby skupić się na treningu i pracy, żeby móc walczyć o miejsce w bramce Widzewa.
Nie oszczędzały cię również kontuzje.
- Kontuzji i mniejszych urazów miałem dużo. Najpierw przepuklina, a później problem z kolanem. Czas uciekł przez palce. Wiadomo, że jak nie przechodziłem okresu przygotowawczego, albo trzy miesiące byłem bez treningu, to ciężko później nagle wrócić, odbudować się i wskoczyć do bramki.
Mało kto pamięta, że byłeś bliski debiutu w Widzewie w 2012 roku. W meczu z Ruchem Chorzów nie mógł wystąpić Maciej Mielcarz, a to właśnie ty miałeś go zastąpić w bramce łodzian, lecz przeszkodziła ci wówczas kontuzja.
- To była największa szansa na debiut, a na dodatek był to mój pierwszy sezon w Widzewie. Ale z biegiem czasu stwierdzam, że tak miało być. Może gdybym wtedy zadebiutował, byłbym za młodym, może stres by mnie zjadł. Ciężko mi się teraz wypowiadać. Cieszę się, że w końcu zadebiutowałem i teraz będzie tylko lepiej. Szkoda tego obojczyka, wciąż mam bóle, bo miałem złamaną kość. Szkoda tej kontuzji w tamtym czasie. Ale widocznie tak miało być.