Pechowy rzut karny, sędzia nas trochę skrzywdził - rozmowa z Patrykiem Wolańskim, bramkarzem Widzewa Łódź
Patryk Wolański dość nieoczekiwanie wygryzł Macieja Mielcarza z bramki Widzewa Łódź. Niespełna 23-letni golkiper, który dopiero zadebiutował w Ekstraklasie, nie zamiesza zmarnować swojej szansy.
Mecze sparingowe wskazywały, że o miejsce w bramce Widzewa walczysz ty i Aleksiej Bieriezin. Jednak Rosjanin nie może jeszcze grać w polskiej lidze, bo wciąż czeka na finalizację transferu.
- Cieszę się, że trener dawał mi szansę gry w sparingach, dzięki czemu czułem się mocniejszy. Spodziewałem się, że zadebiutuję w Widzewie, ale nie aż tak szybko. A co do Bieriezina, to myślę, że nawet gdyby mógł zagrać, to ciężką pracą i okresem przygotowawczym wywalczyłem to miejsce w składzie.
Czy zatem czujesz się już numerem jeden w widzewskiej bramce?
- Myślę, że każdego dnia muszę walczyć o to i w każdym meczu udowadniać, że trener podjął dobrą decyzję stawiając na mnie.
Za swój występ zebrałeś dobre recenzję od trenerów, a także od ekspertów. Jak sam oceniasz swoją postawę w tym spotkaniu?
- Najważniejsze, że nie było widać po mnie stresu. Czułem się pewnie na przedpolu, a także dobrze grałem nogami. Trenerzy mi o tym mówią i też to widzę, jak oglądałem powtórki piątkowego spotkania. Cieszę się, że wyszło tak, jak wyszło.
Od kiedy trenerem zespołu został Artur Skowronek, znów zostałeś przywrócony do pierwszego zespołu. Jednak wcześniej byłeś przesunięty do rezerw i nie wszystko szło po twojej myśli. Dlaczego?
- Może były to błędy życiowe. Zawahania, żeby iść na wypożyczenie i się ogrywać, a nie stała myśl, aby skupić się na treningu i pracy, żeby móc walczyć o miejsce w bramce Widzewa.
Nie oszczędzały cię również kontuzje.
- Kontuzji i mniejszych urazów miałem dużo. Najpierw przepuklina, a później problem z kolanem. Czas uciekł przez palce. Wiadomo, że jak nie przechodziłem okresu przygotowawczego, albo trzy miesiące byłem bez treningu, to ciężko później nagle wrócić, odbudować się i wskoczyć do bramki.
Mało kto pamięta, że byłeś bliski debiutu w Widzewie w 2012 roku. W meczu z Ruchem Chorzów nie mógł wystąpić Maciej Mielcarz, a to właśnie ty miałeś go zastąpić w bramce łodzian, lecz przeszkodziła ci wówczas kontuzja.
- To była największa szansa na debiut, a na dodatek był to mój pierwszy sezon w Widzewie. Ale z biegiem czasu stwierdzam, że tak miało być. Może gdybym wtedy zadebiutował, byłbym za młodym, może stres by mnie zjadł. Ciężko mi się teraz wypowiadać. Cieszę się, że w końcu zadebiutowałem i teraz będzie tylko lepiej. Szkoda tego obojczyka, wciąż mam bóle, bo miałem złamaną kość. Szkoda tej kontuzji w tamtym czasie. Ale widocznie tak miało być.