- Wiemy z kim gramy, ale tak naprawdę nie ma łatwych meczów i zawsze trzeba wyjść na boisko z odpowiednim nastawieniem. Widzew jest jednym z głównych kandydatów do awansu, ale moi piłkarze z pewnością tanio skóry nie sprzedadzą. To będzie bitwa. Wyjdziemy na boisko i będziemy walczyć. Myślę, że w ten sposób można zniwelować wszelkie atuty rywala - powiedział serwisowi SportoweFakty.pl Andrzej Prawda.
Szkoleniowiec Odry nie pokusił się o wytypowanie wyniku piątkowego spotkania. - Takie dywagacje nie mają większego sensu. Bóg jeden wie, jaki będzie rezultat. Gdybym potrafił to przewidzieć, byłbym milionerem i nie pracowałbym pewnie jako trener. Jestem jednak przekonany, że widowisko rozgrzeje publiczność. Gdy w przeszłości przyjeżdżali na nasz stadion kandydaci do awansu, zawsze było ciekawie i nigdy nie brakowało niespodzianek. O tym, że z Odrą gra się trudno, przekonały się w ubiegłym sezonie choćby Śląsk Wrocław, Polonia Warszawa czy Arka Gdynia. W obecnych rozgrywkach pokonaliśmy natomiast Koronę Kielce. Moi zawodnicy to nie chłopcy do bicia i myślę, że przy wsparciu własnej publiczności, będziemy w stanie nawiązać równorzędną walkę. Wiemy, że kibice obu drużyn bardzo mobilizują się na ten mecz, więc zapowiada się prawdziwe piłkarskie święto w Opolu - dodał.
Trenera gospodarzy martwią nieco absencje Madrina Piegzika i Tomasza Copika, którzy nie będą mogli zagrać ze względu na kartki. - Gdybym mógł skorzystać z tych graczy, z pewnością byłbym nieco spokojniejszy. Z gry wyeliminowała ich jednak fatalna praca sędziego, który prowadził nasz mecz z Górnikiem Łęczna. Mój zespół otrzymał wówczas mnóstwo kartek, mimo że wcale nie grał brutalnie. Mam o to pretensje, bowiem arbiter popełniał błędy, a skutkiem jego pomyłek jest nasze osłabienie na mecz z Widzewem. Zostaliśmy ewidentnie skrzywdzeni - stwierdził Prawda.
Oprócz Piegzika i Copika, opiekun Odry nie będzie mógł desygnować do gry także Marcina Pontusa oraz Błażeja Karasiaka. Z powodu zaległości finansowych ich kontrakty z opolskim klubem rozwiązał PZPN. - W tym przypadku wielkiego problemu nie ma, gdyż obaj zawodnicy ostatnio nie grali, dlatego ich absencji nie rozpatruję w charakterze ubytków. Ci piłkarze wybrali inną drogę, nie chcieli już występować w Odrze, więc nie było powodu na siłę ich zatrzymywać.
Prawda nie kryje swojego rozczarowania postawą obu graczy. - W przypadku Pontusa mogłem spodziewać się takiego obrotu sprawy, bo ten zawodnik nie potrafi zrozumieć pewnych rzeczy. Wszyscy wiemy, że w Odrze nie ma wielkich pieniędzy, ale większość piłkarzy nie narzeka, lecz koncentruje się na grze. Tymczasem Pontus pokazał, że na klubie mu nie zależy. Dziwię się takiemu podejściu. Teraz przylgnie do niego etykieta gracza nie akceptującego problemów, które w wielu klubach są codziennością.
Szkoleniowiec Odry większy żal ma jednak do Karasiaka. - Dziwię się Błażejowi, bo to ja wyciągnąłem go z niższych klas i dałem mu szansę zaistnienia w Odrze. Grał regularnie przez całą rundę wiosenną ubiegłego sezonu, tymczasem teraz zdecydował się odejść. Szkoda, że niektórzy zawodnicy mają taką naturę. Pograją krótko na dobrym poziomie i już myślą, że zrobią wielką karierę, podczas gdy rzeczywistość może gorzko zweryfikować ich przekonania - zakończył Prawda.