Poznaniacy są jednym z kandydatów do tytułu Mistrza Polski. W tym sezonie zdarzyły im się jednak aż trzy porażki. W ostatniej kolejce po słabszym meczu musieli uznać wyższość Ruchu Chorzów. - Ruch nas trochę przebił wolą walki. Nam to nie za bardzo wychodziło. Strzelili dwie bramki i potem praktycznie bronili się całym zespołem czekając na kontrataki - mówi Krzysztof Kotorowski. Czy to koniec wpadek lechitów? - Chciałbym tak myśleć. To nie jest jednak gra komputerowa i nie idzie tego zaprogramować. Real Madryt, AC Milan i inne najlepsze zespoły też przegrywają. Musimy wyciągnąć wnioski i nie tracić bramek w ten sposób. Wiedzieliśmy, że Ruch będzie grał z kontry i mogliśmy tego uniknąć - dodaje bramkarz Lecha.
W sobotę Kolejorz zmierzy się na własnym stadionie ze Śląskiem Wrocław, który ostatnio prezentuje się bardzo dobrze i ma na swoim koncie szesnaście punktów, tyle co Lech. "Kotor" nie widzi innego rozwiązania niż wygrana z wrocławianami. - Po pierwsze jest to beniaminek, po drugie gramy na własnym stadionie, a po trzecie musimy zmazać plamę po meczu z Ruchem Chorzów. Musimy na nich ruszyć i nie ma innej możliwości niż zwycięstwo - twierdzi lechita. - Śląsk ma tyle samo punktów co my i jest to na pewno groźny zespół, ale najlepiej idzie im we Wrocławiu. Gramy na stadionie przy ul. Bułgarskiej, liczymy na publiczność i musimy wygrać ten mecz.