Spotkanie Burundi z Rwandą (1:1), w których Ntibazonkiza zdobył jedną z bramek, zakończyło się ok. godziny 16:30 w środę, a już w czwartek tuż po godzinie 13. Burundyjczyk zjawił się w siedzibie Pasów przy Wielickiej 101 w Krakowie.
To rekordowo szybki powrót Ntibazonkizy do Polski po zgrupowaniu swojej drużyny narodowej. 27-latkowi dawniej zdarzało się wracać pod Wawel z trzy-, czterodniowym poślizgiem i to w takich okolicznościach, że kontaktu z nim nie mieli trenerzy Cracovii.
Teraz Burundyjczyk zjawił się w Krakowie o czasie. Niewykluczone, że wpływ na to ma fakt, iż od lipca minionego roku w Polsce mieszkają razem z nim żona i trójka dzieci, a wcześniej mógł się z nimi widzieć tylko przy okazji wylotów do Burundi.
Ntibazonkiza wrócił szybko do Krakowa, ale nie jest zdrów jak ryba. Swój występ z Rwandą zakończył już w 40. minucie gry po zderzeniu z jednym rywali, po których na jego twarzy pojawiła się opuchlizna. Wygląda jednak na to, że w niedzielnym spotkaniu 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Pogonią w Szczecinie wystąpi.
- Saidi wrócił z dużą opuchlizną na twarzy i z podbitym okiem. Widać, że otrzymał solidny cios. Nasi lekarze już się nim zajmują. Jestem dobrej myśli jeżeli chodzi o jego grę z Pogonią - mówi trener Pasów Wojciech Stawowy.