Trener Ruchu Zdzieszowice: Opatrzność nad nami czuwała

Niespodziewane zwycięstwo w Częstochowie odnieśli piłkarze Ruchu Zdzieszowice. Trener zdzieszowiczan, Stanisław Wróbel podkreślał, że jego zespół może mówić o sporym szczęściu.

Częstochowianie przegrali z rywalem z Opolszczyzny 1:2, choć to gospodarze objęli prowadzenie. Już w 6. minucie błąd golkipera Ruchu, Tomasza Kasprzika wykorzystał Dawid Retlewski. Niespełna dwie minuty później zdzieszowiczanie zdołali jednak odpowiedzieć, a tuż przed przerwą po raz drugi pokonali Mariusza Stępnia. Nie ulega wątpliwości, że wpływ na obraz spotkania miała czerwona kartka, którą chwilę przed drugą bramką dla rywali ujrzał Damian Byrtek. Szkoleniowiec gospodarzy, Jerzy Brzęczek nie ukrywał zdziwienia postawą swojego zespołu, który jego zdaniem w pierwszej odsłonie w ogóle nie podjął rękawicy. - Mecz zaczął się dla nas źle. Było widać w naszych szeregach wiele niedokładności i nerwowości, ale pomimo tego uśmiechnęło się do nas szczęście. Po dobrze wykonanym rzucie wolnym objęliśmy prowadzenie i wydawało się, że to powinno trochę uspokoić nasze poczynania. Chwilę później także po rzucie wolnym straciliśmy jednak bramkę. Nie wiem dlaczego, ale w pierwszych czterdziestu pięciu minutach było widać wiele nerwowości i brak płynnych akcji - zastanawiał się Brzęczek.

Paradoksalnie, czerwona kartką, którą ukarany został Byrtek wyszła drużynie na dobre. Wyzwoliło to w częstochowianach większą determinację i wolę walki i nawet w osłabieniu długimi momentami drugiej połowy, to gospodarze nadawali ton boiskowym wydarzeniom. Mimo kilku dogodnych sytuacji Kasprzik nie dał się już pokonać i rezultat nie uległ zmianie. - Niesubordynacja Damiana Byrtka spowodowała, że dostał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Z jednej strony niby nas to osłabiło, ale grając w dziesięciu w drugiej połowie graliśmy lepiej, z większym przekonaniem i determinacją. Mieliśmy swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Potem grając już w równowadze próbowaliśmy w końcówce zdobyć bramkę wyrównującą, ale brakło trochę szczęścia i na pewno wyrachowania. Nie takiego rozpoczęcia rundy wiosennej oczekiwaliśmy na naszym stadionie, bo to dla nas duża strata. To też jednak pokazuje, że liga do samego końca będzie wyrównana i nie ma takich zespołów, które można lekceważyć. W pierwszej połowie walki nie podjęliśmy, ale za drugą już mogę pochwalić swój zespół. Niestety, nie pozwoliło nam to, by chociaż zremisować - ubolewał opiekun Rakowa.

Nie tak inaugurację rundy wiosennej wyobrażał sobie trener Rakowa, Jerzy Brzęczek
Nie tak inaugurację rundy wiosennej wyobrażał sobie trener Rakowa, Jerzy Brzęczek

W drużynie z Częstochowy w sobotnim spotkaniu zadebiutowało trzech piłkarzy pozyskanych w zimowej przerwie: Tomasz Pełka, Radosław Stefanowicz oraz Brazylijczyk, Diogo Alves. Pod adresem dwóch ostatnich Brzęczek nie szczędził pochwał. - Myślę, że Radek Stefanowicz, to był nasz najlepszy zawodnik na boisku. U Tomka Pełki było widać nerwowość. Najwyraźniej zjadła go trema, bo nie pokazał tych umiejętności, którymi dysponuje i to, co widzieliśmy w meczach sparingowych. Myślę również, że wejście Diogo w drugiej połowie było dla nas korzystne. Potrafi grać pod presją i atakiem przeciwnika. Wielokrotnie wychodził z trudnych sytuacji. Wydaje mi się, że debiuty Stefanowicza i Diogo można uznać za pozytywne - dodał Jerzy Brzęczek.

Swej radości nie krył z kolei szkoleniowiec ekipy z Opolszczyzny, Stanisław Wróbel. Spisywani na straty i dodatkowo szargani wieloma problemami natury finansowo-organizacyjnej zdzieszowiczanie udowodnili, że nie zamierzają składać broni w walce o utrzymanie. Ruch w sobotnie popołudnie zainkasował bezcenne trzy punkty. - Niezmiernie cieszę się z tego zwycięstwa, bo szczerze mówiąc założyliśmy sobie plan minimum na ten mecz, czyli jeden punkt. Zainkasowane trzy punkty pozwolą chłopakom uwierzyć w to, że jeszcze nic przed nami straconego. Jeśli będą walczyć tak, jak w tym meczu, to możemy się jeszcze utrzymać i zająć odpowiednio wysokie miejsce w tabeli. Czas pokaże. Ten mecz był na pewno bardzo ciekawy dla oka, bo były bramki, niewykorzystane okazje i dramaturgia w postaci kartek. Mogło się to różnie potoczyć, bo równie dobrze mogliśmy w końcówce zremisować, a nawet przegrać. Szczęście było jednak po naszej stronie. Aczkolwiek muszę pochwalić zespół za organizację gry i determinacje, bo w końcówce oddaliśmy inicjatywę drużynie gospodarzy i tylko opaczność nad nami czuwała, że nie straciliśmy bramki - zauważył trener ekipy ze Zdzieszowic.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Komentarze (0)