Stalówka zrewanżowała się Motorowi

Stal Stalowa Wola bardzo udanie rozpoczęła zmagania w rundzie wiosennej. W derbowym pojedynku pokonała Motor Lublin 3:2 rewanżując się za wysoką porażkę w pierwszym spotkaniu tych ekip.

Mecz w Stalowej Woli był ciekawym widowiskiem. Kibice przybyli na obiekt przy ulicy Hutniczej nie mogli się czuć zawiedzeni. Padło pięć goli, Stalówka dwukrotnie odrabiała straty, a w doliczonym czasie gry zdobyła decydującą bramkę. - Straciliśmy głupio bramki. Właściwie Motor nie stworzył sobie aż tak klarownych okazji. Trochę pogubiliśmy się w obronie przy pierwszym golu. Wiadomo, że to były derby. W Lublinie przegraliśmy 0:4, po najgorszym meczu w rundzie jesiennej. Udało się. Wygraliśmy 3:2 i kibicom mógł się podobać ten pojedynek - powiedział obrońca Stali Michał Bogacz.

Udany początek

Zwycięstwo w pierwszym meczu po długiej zimowej przerwie na pewno niesie ze sobą inne korzyści niż tylko trzy punkty dopisane do ligowego dorobku. Wygrana doda graczom Stali siły i jeszcze bardziej zmotywuje do dalszych gier. - Nasza gra wyglądała pozytywnie. Dwukrotnie się podnieśliśmy. Nie zwątpiliśmy ani na chwilę w końcowy dobry wynik. Motor to trudny rywal, co pokazał pierwszy mecz. Ważne było dobrze zacząć, bo to nam tylko pomoże - powiedział strzelec pierwszego gola dla Stali Radosław Mikołajczak.

Płonka się przełamał

Po raz kolejny trener Stalówki Paweł Wtorek miał nosa. Na szpicy w spotkaniu z Motorem ustawił Mikołajczaka, który jest pomocnikiem. - Radek ma takie umiejętności, że może grać wszędzie - stwierdził opiekun Stali. W drugiej połowie z ławki rezerwowych wszedł Tomasz Płonka, który zapewnił Stalowcom wygraną w tym prestiżowym pojedynku. Dla samego zawodnika to także przełamanie, gdyż na razie nie strzela goli dla zielono-czarnych. - Zawszę jak wchodzę na boisko to chcę strzelić bramkę. Chcę dawać jak najwięcej dla drużyny. Nie zawsze się udaje, ale tym razem wyszło. Dopisujemy trzy punkty w meczu z Motorem, który był dla nas bardzo prestiżowy. Jesienią dostaliśmy porządne lanie. Praktycznie od początku do końca nie mieliśmy nic do powiedzenia i chcieliśmy się teraz odkuć - powiedział napastnik Stali.

Mój jest ten kawałek podłogi

W poprzednim sezonie w Stalowej Woli wygrywało wiele drużyn. Stali nie szło najlepiej na własnym boisku, które zawsze było atutem tej drużyny. W tym sezonie jest jednak inaczej. Co prawda w niezwykle prestiżowym meczu, z Siarką Tarnobrzeg, ekipa z hutniczego miasta poniosła porażkę, ale w innych potyczkach to Stalówka była drużyną dominującą. - Jak przychodzi dużo ludzi i zagrzewa nas do walki, to dodaje nam to skrzydeł. Trudno się gra innym drużynom w Stalowej Woli, a my w każdym meczu będziemy się starali żeby tak wyglądała nasza gra jak z Motorem - dodał Płonka.

Po zakończonym spotkaniu z Motorem z szatni drużyny ze Stalowej Woli było słychać ogromne okrzyki radości. Gracze z Podkarpacia śpiewali także piosenkę "Mój jest ten kawałek podłogi", który miał nawiązywać właśnie do bardzo dobrej postawy Stalówki na własnym boisku.

Historia zatoczyła koło

Stalówka to taka drużyna, która w momencie kiedy traci pierwsza bramkę, to meczu nie wygrywa. W sobotę wydawało się, że historia się powtórzy. Zielono-czarni przełamali jednak niemoc. Mało tego dwa razy odrabiali straty, by ostatecznie sięgnąć po końcowy triumf. Warto też podkreślić, że po raz ostatni Stal wygrała spotkanie, gdy pierwsza traciła bramkę ponad trzy lata temu, 13 listopada 2010 roku… wygrywając właśnie z Motorem Lublin. Historia zatoczyła więc koło.

Źródło artykułu: