Napoleon to mój ulubiony trener - rozmowa z Robertem Podolińskim z Dolcanu Ząbki

Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Preferuje pan dość rzadko spotykane ustawienie 3-5-2. Czy to jest system, który będzie pan chciał stosować w każdej prowadzonej przez siebie drużynie, czy raczej dopiero po zapoznaniu się z konkretnym materiałem ludzkim dobiera pan odpowiednią taktykę?

- Powiem szczerze, że nie wiem i takie dywagacje są dla mnie mało zasadne. Nie wiem, co będzie w przyszłości. Na razie jestem w Dolcanie, system ćwiczony od dwóch lat sprawdza się bardzo dobrze, wykorzystuje maksymalnie nasz potencjał. Nie będę ukrywał, że od półtora szukamy piłkarzy, którzy spełniają określone wymagania, jeśli chodzi o pozycje w tym systemie. Czyli nie szukamy klasycznych wysokich stoperów, których atutem jest tylko gra głową, szukamy piłkarzy, którzy równie dobrze mogą występować na bokach obrony i to się na razie sprawdza. Szukamy określonego typu skrzydłowych, którzy nie tylko świetnie czują się w ataku, ale potrafią też bronić, bardzo dynamicznych i bardzo wydolnych, bo tacy piłkarze mają tutaj miejsce do grania. Swoje wymagania mamy również co do środka pola i powiem szczerze, że szukamy głównie pod to ustawienie. Te dwa transfery, które zrobiliśmy, plus Szymon Lewicki, spełniają nasze oczekiwania.

Znany jest pan ze swojego zamiłowania do historii, pana ulubionym wodzem jest Napoleon…

- Tak, mój ulubiony trener…

Dlatego chciałem zapytać – czy możliwe jest stosowanie w piłce nożnej taktyki wielkich wodzów z ich zwycięskich bitew?

- Te wszystkie rzeczy bardzo się przenikają, bo prowadzenie zespołu to nic innego jak zarządzanie zespołem ludzkim. Występują tu zapożyczenia z biznesu, gdzie jest to rozpracowane – prakseologia, rozmowa z zawodnikami, motywowanie. Wszystko to sprawdziło się bardzo dobrze w koncernach, korporacjach i mniejszych firmach, znajduje to też zastosowanie w piłce nożnej. Futbol ma dużo wspólnego ze strategią i działaniem militarnym, jest tu planowanie krótkoterminowe, długoterminowe, strategia długofalowa. Oczywiście nie będziemy tutaj niszczyć żywej siły przeciwnika, ale wiele rzeczy się nakłada. Wystarczy poczytać sentencje czołowych trenerów i porównać je z wypowiedziami admirała Nelsona czy Napoleona chociażby. Dowodzenie i zarządzanie ludźmi wszędzie odbywa się bardzo podobnie. Ja się cieszę, że u nas nie ma ofiar, że nie musimy się mordować, toczymy te wojny w obrębie zielonego placu. Ale warto uczyć się od wszystkich, bardzo ciekawą rzeczą jest obserwacja trenerów innych dyscyplin, czyli np. Wenta czy Kruczek w tej chwili. Pan Łukasz Kruczek jasno pokazał, że człowiek, który pochodzi z tego środowiska, jest Polakiem, jest młodym, pewnym siebie facetem, potrafił wyprodukować grono bardzo zdolnych zawodników. Oczywiście, systemowo poszliśmy też bardzo do przodu, mamy szkoły mistrzostwa sportowego, fajne skocznie, itd. Nie musieliśmy jednak zatrudniać Fina, Niemca czy Hiszpana do skoków, żeby mieć fajne wyniki i ja mam nadzieję, że to również da niektórym ludziom do myślenia. Bo był Lepistö, było kilku innych, a mistrza olimpijskiego ma pan Łukasz Kruczek, co mnie bardzo cieszy.

Czyli można powiedzieć, że Łukasz Kruczek udowodnił, że nie trzeba
przemawiać do Polaków po angielsku, żeby zyskać autorytet? To takie pytanie trochę w kontekście selekcjonera naszej piłkarskiej reprezentacji.

- Szkoda, żebyśmy leczyli jeszcze cudze kompleksy. Jeśli ktoś ma takie kompleksy w kwestii języków obcych, to gratuluję. Nie mamy się absolutnie czego wstydzić, powinniśmy chodzić z podniesioną głową i być dumni z tego co mamy. Jesteśmy u siebie i nie musimy się nikomu kłaniać.

Wracając do Dolcanu – celem drużyny jest miejsce w ósemce. Jaki wynik natomiast zadowolił by pana osobiście?

- Może troszkę inaczej podejdę do tego pytania – to nie jest tak, że przed sezonem zarząd bierze nas do swoich gabinetów i mówi: Słuchajcie, ma być ósme miejsce, jak nie to tragedia, rozgonimy was! Przez trzy lata mojej pracy w Dolcanie zawsze czułem wsparcie, mieliśmy różne doświadczenia z wprowadzaniem nowej taktyki i czasami nie było zbyt różowo. Zawsze miałem jednak wsparcie, zawsze czułem pełne zaufanie szefów i tak jest w tej chwili. U nas to przebiega bardziej na zasadzie swobodnych rozmów – jak się czujemy, jak wyglądamy, na ile mierzymy siły, itd. Ta propozycja ósmego miejsca wyszła od zawodników, którzy postanowili pójść krok do przodu i wyznaczyć sobie wyższe cele. Za to chcemy mieć płacone i tak dogadaliśmy się z szefem. Mnie bardzo cieszy, że zespół w ogóle nie chciał negocjować premii za miejsca jedenaste, dwunaste czy dziesiąte – świadczy to bardzo dobrze o tym, jak oni się czują i w którym kierunku chcą podążać. Cel rzeczywiście mamy taki, żeby zmieścić się w tej pierwszej ósemce, chcielibyśmy też trochę namieszać w czołówce, bo jak już mówiłem w innych wywiadach, wszystkich potentatów mamy u siebie. Podejmiemy trzy górnicze zespoły, z którymi dotychczasowe mecze wyglądały bardzo dobrze, były na wysokim poziomie piłkarskim, zacięte i emocjonujące. Nie możemy się już doczekać tych starć, wszystkich innych zresztą też. Sami tak do końca nie wiemy, jak mocni będziemy, zweryfikuje to kilka pierwszych kolejek.

Jeśli Dolcan nie awansuje, a pan nie dostanie propozycji z ekstraklasy, to będzie pan się czuł zawiedziony?

- Nie, ja naprawdę bardzo pokornie podchodzę do tego, co robię i bardzo szanuję to, co mam. Jestem w Dolcanie i jestem przekonany, że paruset trenerów zamieniłoby się ze mną chętnie na miejsca i popracowało w takim klubie jak ten, który ciągle idzie do przodu, jest stabilny i trener ma poparcie prezesów. Naprawdę świat mi się na głowę nie zawali, jeśli nie będę miał propozycji z ekstraklasy. Trzeba być tam, gdzie nas szanują, gdzie my się dobrze czujemy. Chciałbym też, żeby komuś zależało na mojej osobie – jeżeli ja zatrudniam piłkarza, to wcześniej go oglądam, nie robię castingów, dobieram pod swoją koncepcję. Wierzę, że kluby również są tak zarządzane i jeśli ktoś będzie chciał zatrudnić Podolińskiego, to prześledzi jego przygody futbolowe i powie: Tak, to jest ten facet i jesteśmy na niego zdecydowani! Nie będzie potrzebował rozmów ze stu dwudziestoma innymi trenerami, na zasadzie, który nam się ładniej wypowie, czy który lepsze przeźrocza przygotuje.

Ostatnie pytanie – jaki jest pana trenerski idol?

- Powiem szczerze, że nie mam nikogo takiego. Czytam oczywiście biografie różnych trenerów, ale nie zachłystuję się nimi, traktuję to raczej jako książki przygodowe. Staram się nie powtarzać ich błędów, bo zawsze lepiej jest się uczyć na cudzych błędach. Nie mam kogoś takiego, na kim bym się wzorował, chcę być sobą i nie zajmować się cytowaniem wielkich postaci.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×