Mogliśmy wygrać z Piastem - rozmowa z Michałem Pulkowskim, pomocnikiem Ruchu Chorzów

Po niespodziewanym zwycięstwie nad Lechem Poznań Ruch Chorzów nie potrafił pokonać w Wodzisławiu Śląskim Piasta Gliwice. Trwa zatem wyjazdowa niemoc podopiecznych Bogusława Pietrzaka. Chorzowianie w tym sezonie nie wygrali żadnego meczu na terenie rywala. Pomocnik Niebieskich - Michał Pulkowski nie ma jednak wątpliwości, że on i jego koledzy powinni byli sięgnąć po komplet punktów w starciu z gliwickim zespołem.

Agnieszka Kiołbasa: Mecz z Piastem miał być tym, w którym przełamiecie wyjazdową niemoc, bo w tym sezonie nie wygraliście jeszcze żadnego spotkania na terenie rywala. Nie udało się jednak osiągnąć celu. Wracacie do Chorzowa tylko z jednym punktem.

Michał Pulkowski: - Na pewno ten jeden punkt nas nie zadowala. Chcieliśmy bardzo to wygrać i wydaje się, że z przebiegu meczu zasłużyliśmy na zwycięstwo. Niestety nie udało się. My nie patrzymy na to, że nie wygraliśmy w tym sezonie żadnego meczu wyjazdowego, to prasa cały czas o tym przypomina. Trzy punkty w spotkaniu wyjazdowym, czy trzy punkty w meczu u siebie, to są zawsze te same trzy punkty. Dla nas nie ma znaczenia, czy wygrywamy na wyjeździe czy u siebie. Mecz z Piastem był takim, w który powinniśmy byli sięgnąć po trzy punkty, ale niestety nie udało się.

W tym sezonie nie tylko nie odnosicie zwycięstw poza własnym stadionem. Do tej pory na wyjeździe nie strzeliliście nawet bramki. W meczu z Piastem okazji ku temu nie brakowało, ale nie zmusiliście do kapitulacji bramkarza gliwiczan.

- Rzeczywiście nie wiedzie się nam na terenie rywala. Nie dość, że nie wygrywamy, to jeszcze nie strzelamy bramek. Nie wiem, czy coś w tym jest. Chcieliśmy zdobyć tą bramkę. Okazji strzeleckich na pewno nie brakowało, ale piłka nie chciała wpaść. Nie wiem dlaczego.

Zwłaszcza w ostatnich fragmentach meczu stanęliście przed znakomitą szansą. Grzegorz Kasprzik nie dał się jednak zaskoczyć Krzysztofowi Nykielowi i wybił piłkę na rzut rożny.

- Gdybyśmy w końcówce meczu wykorzystali tę okazję, to Piast już na pewno by się nie podniósł. Wcześniej jednak też mieliśmy sytuacje. W pierwszej połowie miał Tomek Brzyski, później Potrek Ćwielong, wcześniej Sobczak. Tych okazji trochę było. Gdybyśmy czasami lepiej odegrali piłkę, to sytuacje mogły być jeszcze lepsze. Niestety nie udało się nam strzelić tej bramki.

Wasza postawa w meczu z Piastem była wielką niewiadomą. Przed tygodniem pokonaliście bowiem zespół Lecha Poznań, a zwycięstwo nad wyżej notowanym rywalem różnie mogło na was wpłynąć...

- Wiadomo, że po takim meczu jak z Lechem, gdzie zagraliśmy bardzo dobre spotkanie i wygraliśmy z faworyzowaną drużyną, mogło się przytrafić pewne rozprężenie w naszych szeregach. Dlatego my przez cały tydzień powtarzaliśmy sobie, że to będzie jeszcze cięższy mecz i tak do tego podeszliśmy. Byliśmy na pewno w pełni skoncentrowani. Czegoś nam jednak zabrakło. Może ten mecz z Lechem kosztował nas tyle sił, że dzisiaj nie byliśmy w stanie dobić Piasta...

W meczu z Piastem rzeczywiście mieliście swoje szanse, ale mieli je także gliwiczanie. W drugiej połowie spotkania piłkę meczową na nodze miał Marcin Bojarski. Gdyby trafił, mogliście wrócić do Chorzowa bez zdobyczy punktowej...

- Piast rzeczywiście miał kilka swoich sytuacji. Wiadomo, oni tych punktów bardzo potrzebują i koniecznie chcieli wygrać. Dla nich te mecze u siebie, których z resztą nie grają w Gliwicach, ale w Wodzisławiu Śląskim, są spotkaniami, w których chcą zdobywać jak najwięcej punktów, bo później będzie już coraz ciężej.

Kolejne już w tym sezonie Derby Śląska przeszły do historii. Za tydzień zmierzycie się z Wisłą Kraków. Tam faworyt będzie tylko jeden. Tym bardziej, że Ruch na wyjeździe nie jest tą samą drużyną, co w meczach u siebie.

- Na pewno do meczu z Wisłą podejdziemy tak, jak do każdego innego. Na pewno obejrzymy sobie Wisłę, żeby zobaczyć jak gra, by nas niczym nie zaskoczyła. Wiadomo, kto będzie faworytem w tym meczu. Będzie nim Wisła. To jedna z lepszych, jeśli nie najlepsza drużyna w naszym kraju, ale my tam na pewno broni nie złożymy. Będziemy chcieli sięgnąć po trzy punkty.

Póki co Ruch jest typową drużyną własnego boiska. Jak na razie żaden rywal nie znalazł sposobu na zdobycie twierdzy przy Cichej. Zatrzymała was tylko Jagiellonia, której udało się wywieźć z Chorzowa jedno oczko.

- Nasz stadion póki co jest dla nas szczęśliwy i chcielibyśmy, by obiekt na ulicy Cichej był tą twierdzą jak najdłużej. Tam jesteśmy niesieni dopingiem naszych fantastycznych kibiców. Tam nam gra się łatwiej niż na wyjazdach i dlatego zdobywamy tam tak dużo punktów.

Jakie cele postawiliście przed sobą w tym sezonie? Liczycie na bezpieczne miejsce w środkowej części tabeli, czy może jednak na coś więcej?

- Na pewno chcemy być wyżej w tabeli niż w poprzednim sezonie. Walczymy o jak najwyższą pozycję. Gdybyśmy dzisiaj wygrali, nasza sytuacja byłaby naprawdę fajna. Przy remisie już taka nie jest. Cel jest taki, by być tak wysoko, jak to tylko możliwe. Zimą się okaże na czym stoimy.

Komentarze (0)