Sytuacja z bramkarzami w Lechii Gdańsk jest przedziwna. Sezon między słupkami rozpoczął Bohdan Sarnawśkyj, ale po pięciu kolejkach stracił miejsce w składzie. Zastąpił go Szymon Weirauch i pozostał w bramce aż do listopada.
Wtedy wrócił Sarnawśkyj, zagrał w pięciu spotkaniach i ponownie usiadł na ławce. Nowy trener John Carver w pierwszym meczu postawił na Weiraucha.
I swojej optyki nie zmienił po okresie przygotowawczym. Weirach rozpoczął wiosnę jako "jedynka", choć trzeba podkreślić, że miał ułatwione zadanie, bo skorzystał na kontuzji Ukraińca. Raczej robił to, co do niego należało. Nie popełniał większych błędów. I nagle usiadł na ławce. Trener Carver tłumaczył, że chciał mieć więcej doświadczenia w bramce.
- Przez półtora miesiąca byłem kontuzjowany, ale na szczęście wszystko jest już w porządku. Mogę trenować i walczyć o miejsce w składzie. To normalna rywalizacja z Szymonem - powiedział Sarnawśkyj podczas briefingu.
W miniony weekend gdańszczanie nie dość, że wygrali z mistrzem Polski, to jeszcze wreszcie wydostali się ze strefy spadkowej. I - co dość istotne - nie stracili gola.
- Zwycięstwo z Jagiellonią nic nie zmienia. Mamy jeden cel: pozostać w Ekstraklasie - mówi Sarnawśkyj. - Mamy bardzo młody zespół i często jesteśmy niestabilni, ale kiedy wychodzimy na boisko skoncentrowani i robimy w meczach to, co pokazujemy na treningach, to wszystko działa - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Polka pojechała do Ekwadoru. Tam zaprezentowała swoje popisy
Przed Lechią wyjazdowy mecz z Widzewem Łódź, w którym niedawno zmienił się trener. - Stawiam ten zespół w podobnej kategorii do Jagiellonii. Lubią grać krótkimi podaniami po ziemi. I nam to pasuje - podkreśla bramkarz gdańskiej drużyny.
Dziś nic nie wskazuje na to, by miało dojść do kolejnej roszady na tej pozycji (zwłaszcza po tym, jak drużyna nie straciła gola w meczu z Jagiellonią), ale... w Lechii działy się już nie takie rzeczy.
Na przykład klub zapomniał poinformować, że kontrakt ukraińskiego bramkarza został automatycznie przedłużony o dwa lata po awansie do Ekstraklasy. Poprzednia umowa wygasała 30 czerwca 2025 roku.
Nie wspominając już o obozie w Dubaju, o którym zawodnicy dowiedzieli się na gorąco po meczu w Radomiu. - Zaskoczyła nas ta informacja. Byliśmy wszyscy razem 24 godziny na dobę. Wygraliśmy z Jagiellonią, to znaczy, że pomogło - komentował Sarnawśkyj.
Wcielający się w rolę tłumacza trener Ołeksandr Szeweluchin poszedł o krok dalej: - Jeżeli mamy wygrywać kolejne mecze, to zawsze możemy gdzieś jechać na 5 dni czy na tydzień. Pakujemy się i jedziemy. Prezes zawsze może nas zaskoczyć. Jesteśmy na to przygotowani - powiedział z uśmiechem.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty