W futbolu małe rzeczy mają znaczenie - rozmowa z Robertem Warzychą, trenerem-menadżerem Górnika Zabrze

- Nie chciałem mieszać za dużo, bo jeśli ktoś chce robić rewolucje w pięć minut, to może tylko sobie zaszkodzić - mówi w rozmowie po debiucie na ławce trenerskiej w Zabrzu Robert Warzycha.

Marcin Ziach: Pana debiut na ławce Górnika Zabrze zakończył się remisem z sąsiadem w tabeli. Jest pan zadowolony?

Robert Warzycha: Pierwsza połowa mogła się podobać. Szybko przejęliśmy inicjatywę i stwarzaliśmy sytuacje. Przy warunkach, jakie były Pogoń była zmuszona grać wysokie piłki wszerz boiska, a my je przechwytywaliśmy i wyprowadzaliśmy kontry.

Po raz kolejny Górnik w drugiej połowie zaprezentował się jednak dużo słabiej.

- Po przerwie straciliśmy trochę kontroli w środku pola. Wynikało to z tego, że Pogoń miała tam więcej zawodników, bo grała piątka w drugiej linii. My byliśmy już zmęczeni, ale za wszelką cenę chcieliśmy strzelić drugą bramkę. Brakowało w naszej grze trochę dokładności, przez co graliśmy za szybko do przodu i potem piłkę goniliśmy. W momentach, gry trochę wolniej rozgrywaliśmy akcje i dawaliśmy sobie trochę odpocząć, to wyglądało to dużo lepiej.

Cały wysiłek, jaki zawodnicy włożyli w pierwszą odsłonę poszedł na marne już w drugiej minucie kolejnej odsłony, kiedy Pogoń wyrównała.

- Nie wydaje mi się, żeby tutaj zaważył brak koncentracji. Przegraliśmy pojedynek jeden na jeden i odkryliśmy drugą stronę. Strzał, po którym padła bramka był techniczny i powinien zostać zablokowany. Będziemy jednak ten mecz analizować i nie chciałbym oceniać go wcześniej w mediach. 

Robert Warzycha po meczu z Pogonią był zadowolony z postawy Górnika Zabrze
Górnik zdobył pierwszą w tym roku bramkę na własnym stadionie. Nie wystarczyło to jednak do zwycięstwa.

- Szkoda, bo mieliśmy wystarczająco okazji, by tych bramek było więcej. Nie wiem czy w pierwszej połowie nie należał nam się rzut karny za faul Janukiewicza na Nakoulmie. Tuż przed końcem mieliśmy jeszcze sytuacje sam na sam, której nie wykorzystał Majtan. Mam nadzieję, że ten występ to dobry prognostyk i wyjdziemy z dołka, w którym się w ostatnim czasie znajdowaliśmy.

Któryś z zawodników Górnika w tym meczu szczególnie się panu spodobał?

- Wielu zawodników zrobiło bardzo dobrą robotę i było bardzo solidnych. Myślę, że zawodnicy środka pola w pierwszej połowie spisali się bardzo dobrze. Pogoni nie jest łatwo w tej strefie zneutralizować, stąd budzi to mój szacunek. W pierwszej połowie - w mojej opinii - byliśmy zespołem lepszym. Nikomu jednak indywidualnych cenzurek wystawiał nie będę. To pierwszy mecz pod wodzą nowego trenera, zawodnicy stanęli do egzaminu i wszyscy go zdali.

Widział pan już zalążek gry, jakiej od "swojego" Górnika pan oczekuje?

- Przyjechałem do Zabrza w środę, w czwartek odbyliśmy trening, a w piątek już jechaliśmy na zgrupowanie. Nie chciałem więc mieszać za dużo, bo jeśli ktoś chce robić rewolucje w pięć minut, to może tylko sobie zaszkodzić. Powoli będziemy nowe warianty wprowadzać, ale i to nie oznacza, że przewrócimy wszystko do góry nogami. Do poprawy są małe rzeczy, ale one często decydują o wyniku w piłce.

[b]

Co zakłada pana filozofia futbolu? Preferuje pan styl siłowy czy też woli pan stawiać na taktykę?
[/b]
- Taktykę się dostosowuje do zespołu, którym się dysponuje. Wszyscy patrzą na Górnika, który czarował za Adama Nawałki. Nasza gra na pewno byłaby teraz inna, gdyby nie to, że kilkunastu zawodników jest kontuzjowanych. W tej chwili mamy kadrę wąską i musimy grać tak, żeby zdobywać punkty. Na boisku na pewno lubię jednak widzieć jak piłka "chodzi". Nie lubię kopaniny czy wybijania piłkę "na pałę". Muszę widzieć, że moi zawodnicy na boisku myślą i rozumieją się wzajemnie. Na to będę w Zabrzu zwracał szczególną uwagę.

Dwóch zawodników Górnika w meczu z Pogonią schodziło z boiska utykając. To kolejne urazy czy tylko skurcze?

- Każdy z chłopaków zostawił na boisku dużo sił. Powiedzieliśmy sobie przed meczem, że walczymy na całego, ale jeśli ktoś poczuje, że jest zmęczony - podnosi rękę i dokonujemy zmiany. Myślę, że na tym polega profesjonalizm, że zawodnik, który sił już nie ma schodzi z boiska i ustępuje miejsca "świeżemu", a nie osłabia drużyny grając na pół gwizdka.

Remisując dokonał pan trzech zmian, które miały na celu wzmocnić siłę ofensywną. To pokazuje, że lubi pan grę do przodu.

- Graliśmy w Zabrzu i nie wyobrażam sobie, żebyśmy w meczu z kimkolwiek mieli na własnym stadionie bronić wyniku czy grać defensywnie. Z drugiej strony cały czas we znaki dają nam się urazy i kartki, dlatego do dyspozycji miałem w tym meczu tylko jednego zawodnika defensywnego i rezerwowego bramkarza. Resztę miejsc na ławce obsadziłem zawodnikami ofensywnymi. Robiąc zmiany chciałem, żeby drużyna dalej walczyła o zdobycie drugiej bramki. Kilku chłopaków weszło na pozycje, na których dotychczas nie grali, ale z zadań taktycznych wywiązali się nieźle.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Widocznej zmiany dokonał pan też na środku defensywy stawiając na duet dwóch wysokich stoperów. To będzie pana kluczowa para?

- W poprzednich meczach dużo się zmieniało. Grał Boris Pandża, Oleksandr Szeweluchin i Antek Łukasiewicz, ale nigdy dwaj pierwsi nie grali ze sobą. Postanowiłem dokonać roszady i ta zagraniczna para zaprezentowała się całkiem nieźle. Mamy ograniczone pole manewru, bo obrońców w obwodzie jest tylko trzech. We wtorek już gramy z Zawiszą, a potem czeka nas mecz ze Śląskiem. Na bieżąco będę starał się rotować, żeby grali zawodnicy, którzy mają najwięcej sił.

Komentarze (0)