Święta Wojna dla Zagłębia

Zagłębie bez większych problemów pokonało tyski GKS, który w całym meczu nie oddał nawet jednego celnego strzału. Sfrustrowani piłkarze gości już w drodze do szatni zaczęli przerzucać się obelgami, choć trener Galeja mówi, że atmosfera w drużynie jest przyzwoita. Zupełnie inne nastroje w Zagłębiu, które po raz kolejny zagrało na zero z tyłu i pnie się w górę tabeli.

Mimo tego, że mecz Zagłębia z GKS-em Tychy rozgrywano w zimny październikowy wieczór, na trybunach atmosfera była gorąca. Jeżeli któryś z piłkarzy nie zdawał sobie sprawy z ciężaru gatunkowego jaki miało to spotkanie, oprawa i głośny doping, musiały mu to szybko uświadomić - Bardzo dziękujemy kibicom, dzisiaj byli naszym dwunastym zawodnikiem. Należy im się tym większy szacunek, że przez ostatni tydzień widzieliśmy jak dużo serca wkładają w przygotowania do meczu - zachwalał sosnowieckich fanów drugi trener Zagłębia Gerard Juszczak.

Atmosfera na trybunach rzeczywiście była świetna i mało kto przejmował się kiepskim widowiskiem, jakie w pierwszej połowie stworzyli piłkarze obu drużyn. Optyczną przewagę miało Zagłębie, ale niewiele z tego wynikało, bo dobrze zapowiadające się sytuacje, sosnowiczanie psuli niedokładnymi zagraniami. Zawodnicy GKS-u, z których większość po raz pierwszy grała przy sztucznym oświetleniu, wydawali się tym faktem zdeprymowani. Czekali na okazje do kontry, ale uważnie grająca obrona Zagłębia była na to przygotowana. Bezrobotny bramkarz gospodarzy Maciej Gostomski marzł coraz bardziej i żeby choć trochę się rozgrzać, truchtał we własnym polu karnym.

Druga połowa zaczęła się od odważniejszych ataków przyjezdnych, ale to Zagłębie strzeliło bramkę. W 54. minucie rozgrywający 101. mecz w barwach Zagłębia Arkadiusz Kłoda wykorzystał podanie Adriana Pajączkowskiego i strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Co ciekawe, to dopiero druga bramka tego doświadczonego piłkarza w meczach o stawkę. Po tej sytuacji Zagłębie poszło za ciosem, a uderzenie głową Wojciecha Białka z linii bramkowej wybił jeden z obrońców.

Mecz obserwowali skauci Piasta Gliwice i Cracovii. Podobno uważnie przyglądali się grze Adriana Marka i Rafała Pietrzaka. O tym drugim mówi się, jako o wielkim talencie. Do pierwszej drużyny wprowadził go były już trener Zagłębia Piotr Pierścionek, stawia na niego także Miroslav Copjak. Siedemnastolatek odpłaca dobrą grą i to właśnie on kapitalnym podaniem zainicjował sytuację, po której padła druga bramka. Obrońcy gości nie upilnowali szybkiego Piotra Smolca, a ten przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i strzałem zza pola karnego nie dał szans bramkarzowi. - Miło, że jest jakieś zainteresowanie moją osobą, ale nigdzie się nie wybieram. Jestem jeszcze za młody na ekstraklasę. W Sosnowcu mam dwuletni kontrakt i zamierzam go wypełnić - mówi Pietrzak.

Dopiero po stracie drugiej bramki piłkarze z Tychów zaczęli stwarzać lepsze sytuacje. Na strachu się jednak kończyło, bo tego dnia nie mieli pomysłu na pokonanie Gostomskiego. Strzały Tomasza Kasprzyka i Jarosława Lutego były zupełnie niegroźne. Dość powiedzieć, że w ciągu 90 minut meczu, goście ani raz nie trafili w światło bramki. - Ale pod koniec drugiej połowy mieli dwa rogi i dwie okazje - zauważył czeski trener gospodarzy. I to właśnie najlepsze podsumowanie dokonań ofensywnych drużyny z Górnego Śląska. W dodatku już w drodze do szatni tyscy piłkarze zaczęli się kłócić i przerzucać wulgarnymi epitetami. Trener Damian Galeja zrzuca to jednak na karb fatalnego meczu. - To nawet dobrze, bo z takich twardych, męskich rozmów często rodzi się coś konstruktywnego - mówi.

Zagłębie Sosnowiec - GKS Tychy 2:0 (0:0)

1:0 - Kłoda 54'

2:0 - Smolec 75'

Zagłębie Sosnowiec: Gostomski - Bartos, Marek, Białek, Pajączkowski, Kłoda, Skórski (84' Szatan), Berliński, Pietrzak, Myśliwy (72'Smółka), Bałecki (53'Smolec).

GKS Tychy: Suchański - Kozłowski (78'Matysek), Kopczyk, Masternak, Zadylak, Wania, Odrobiński (76'Kasprzyk), Luty, Mańka, Bizacki, Mańka, Wróbel (56'Wesecki).

Żółte kartki: Białek, Skórski (Zagłębie) oraz Luty (GKS).

Widzów: 5000.

Źródło artykułu: