Strzelec pięknej bramki dla Energetyka ROW Rybnik: Pech nas nie opuszcza

Piotr Misztal robił wszystko, by w meczu ROW-u Rybnik z GKS-em Tychy jego drużyna nie straciła kolejnego gola, ale raz musiał skapitulować, kiedy na strzał zdecydował się Łukasz Bałuszyński.

Beata Fojcik
Beata Fojcik
Zawodnik gospodarzy już w 4. minucie meczu zdobył kapitalną bramkę z 30. metrów, natomiast nie dała ona zielono-czarnym zwycięstwa. - Bramka fajna, ale nie ma z niej uciechy, bo nie ma trzech punktów na naszym koncie. To jest ten problem. Punkty, które są nam teraz bardzo potrzebne niestety po raz kolejny uciekły. Znów podyktowano rzut karny przeciwko nam, nie wiem, czy słuszny, bo w tym momencie byłem już na ławce - irytuje się 21-latek, który dostrzega jednak optymistyczny akcent.

- Cieszę się, że dobrze weszliśmy w mecz. Nawet, gdy przeciwnik grał w jedenastu wyglądaliśmy lepiej i właśnie to tak bardzo boli, że mieliśmy przewagę prawie cały mecz, byliśmy lepszym zespołem, a straciliśmy bramkę - zwraca uwagę "Balu". - Nieważne, czy te bramki padają pechowo. Mieliśmy dużo pecha w pierwszej rundzie i ten pech niestety nas nie opuszcza. Z gry rywal nie miał zbyt dużo sytuacji. Czasami zdarza się, że z zamieszania traci się bramkę, tak jak właśnie my - z karnego - dowodzi gracz śląskiego beniaminka.

Łukasz Bałuszyński był jednym z najbardziej aktywnych zawodników ROW-u. Mógł również podwyższyć prowadzenie, lecz przeszkodził mu w tym golkiper gości, Piotr Misztal. Trener Marek Wleciałowski zdjął swojego podopiecznego w 65. minucie gry, gdy ten zgłosił kontuzję. - Złapał mnie skurcz, który był spowodowany stłuczeniem z pierwszej połowy spotkania, bo z mięśniami było wszystko w porządku. W pierwszej połowie dostałem w łydkę i stąd ten skurcz - tłumaczy piłkarz.

Na jesień Bałuszyński wystąpił w zaledwie paru meczach, ale chociażby w domowej potyczce z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza zaprezentował próbkę możliwości. - W ubiegłej rundzie niemal wcale nie grałem i nie byłem za bardzo w ograniu meczowym. Wystąpiłem kilka razy w drużynie rezerw, ale to trochę inny wysiłek niż w I lidze - wskazuje zawodnik rybniczan.

Jego szybko zdobyte debiutanckie trafienie na zapleczu ekstraklasy korzystnie wpłynęło na poczynania zespołu z Gliwickiej, który zaprezentował się solidniej aniżeli w starciu ze Stomil Olsztyn, kiedy Bałuszyński nie pojawił się na murawie nawet na minutę. - Na pewno duży wpływ na naszą grę ze Stomilem miało to, że dołączyło do nas wielu nowych zawodników. Żeby się zgrać potrzeba trochę czasu. Tego nie da się zebrać w sparingach, bo zawsze to różnica w porównaniu do meczu mistrzowskiego. W drużynie jest wielu nowych chłopaków i wszystko jeszcze się zazębia. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym spotkaniem będzie coraz lepiej i pójdziemy w górę - puentuje zawodnik outsidera I ligi.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Spadnie kolejna trenerska głowa w I lidze? Wleciałowski zagra o życie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×