Tadeusz Pawłowski: Jak przeciwnik leży na ziemi, to trzeba go dobić

Piłkarze Śląska zremisowali z Górnikiem. Zawodnicy WKS-u mogli wygrać, lecz nie wykorzystali wypracowanych sobie sytuacji. - Jak przeciwnik leży na ziemi, to trzeba go dobić - uważa trener wrocławian.

Śląsk Wrocław prowadził z Górnikiem Zabrze po bramce strzelonej przez Marco Paixao. Wydawało się, że podopieczni Tadeusza Pawłowskiego spotkanie mają pod kontrolą i kwestią czasu będą kolejne gole. Nic jednak bardziej mylnego - Śląsk nie dość, że nie podwyższył prowadzenia, to w 80. minucie stracił gola i potyczkę ostatecznie zremisował. - Uważam, że to był dobry mecz mojego zespołu, szczególnie pierwsza połowa. Dlaczego dobry? Bo gramy w piłkę. Brakowało drugiej bramki. Jak przeciwnik leży na ziemi, to trzeba go dobić. Nie było tego. Zmarnowaliśmy za dużo sytuacji. Jest trochę niedosytu, bo prowadziliśmy długo. Jak byśmy mieli trochę szczęścia, to by był mecz wygrany i z Legią, i teraz z Górnikiem. Bylibyśmy gdzie indziej. Takie mecze w domu trzeba wygrywać. Mimo wszystko uważam, że zespół grał dobrze, stworzyliśmy dużo ładnych akcji. Jestem zadowolony z gry zespołu, z wyniku nie - mówi opiekun zielono-biało-czerwonych.

Tadeusz Pawłowski odniósł się także do dokonanych przez siebie zmian w trakcie trwania spotkania. Na boisku pojawił się między innymi Sebastian Mila. - Na 15 minut przed końcem prowadziliśmy 1:0. Jeżeli wstawiam Sebastiana Milę, to wprowadzam rutynowanego zawodnika, który przytrzyma, porozdziela piłki. Widzieliśmy, że nam siadła druga linia, bo Tom (Hateley - dop.red.), Dado (Dalibor Stevanović - dop.red.) i Mateusz (Machaj - dop.red.) to są tacy chłopcy, szczególnie ten ostatni, na których obciążenia są bardzo duże - wyjaśniał szkoleniowiec.

- Tak samo Zieliński miał problemy w drugiej połowie. Musimy mieć cierpliwość, żeby ci chłopcy stali się pełnowartościowymi zawodnikami. Wprowadzenie Mili czy szybkiego Patejuka, gdzie była możliwość zagrania na kontrę, były dobrymi decyzjami. Ostatnia zmiana, czyli wejście Plaku, to wiadomo, że było to ryzyko, takie szukanie szczęśliwej zmiany. Wchodzi napastnik za napastnika, nie robiliśmy żadnych przetasowań. Wszyscy wchodzili na swoje pozycje - dodał.

Pawłowski przyznał także, że zastanawiał się nad wprowadzeniem do gry Tadeusza Sochy. - Nawet też miałem przez moment takie przemyślenia, żeby go wpuścić, bo widziałem, że Paweł Zieliński nie daje sobie rady, albo jest na granicy. Troszeczkę miał błędów, strat - skomentował trener.

Komentarze (0)