Po raz kolejny okazało się, że nie wszyscy potrafią odpowiednio zachować się na stadionie. Kibice przygotowali - w zamyśle - efektowną oprawę (bo, jak inaczej określić setki lecących na boisko serpentyn?). I wszystko byłoby w porządku, gdyby kilka osób z własnej głupoty nie postanowiło się zabawić inaczej. Między bajki można włożyć hasła o przypadkowym trafieniu sędziego nierozwiniętą rolką. Nie ma mowy o przypadku w momencie, kiedy takie celowanie trwa już od kilku minut, a tak właśnie było w niedzielę.
Nie był to, znów użyje tego słowa, niestety jedyny wybryk tego dnia. W pewnym momencie, gdy mecz był już przerwany, grupa ok. 30 osób przeskoczyła przez płot i wbiegła na murawę. Zaczęła się bitwa z ochroną i policją. O innej decyzji niż zakończenie zawodów nie mogło być mowy (przed tymi zajściami była jeszcze szansa na wznowienie gry). Dla wszystkich związanych z GKS-em była to tragedia.
Tak rozżalonych piłkarzy już naprawdę dawno nie widziałem. Nawet po pechowej porażce z Górnikiem Łęczna w doliczonym czasie gry nie było w nich tyle złości i żalu. Większość z nich nie chciała komentować tego, co się wydarzyło. Ci, którzy zdecydowali się coś powiedzieć, mówili najczęściej, że jest im bardzo smutno, że coś takiego ich spotkało. Nie dziwie im się. W niedzielę otrzymali cios w plecy od tych, na których bardzo liczyli - własnych kibiców!
Rozżaleni byli również działacze. Jan Furtok w ciągu najbliższych kilku dni najprawdopodobniej zrezygnuje z funkcji prezesa. W korytarzach budynku klubowego można było usłyszeć wiele smutnych słów. - Ten klub powstał trzy lata temu dzięki kibicom, teraz może przez nich upaść. Nikt w Katowicach nie wierzy już w to, że po takim incydencie pojawi się w najbliższym czasie sponsor, który pomoże odbudować dawną siłę GKS-u. Trudno się dziwić ich pesymizmowi.
Czy był to sądny dzień dla GKS-u? Mam nadzieję, że nie. Nie chciałbym, żeby większość musiała cierpieć za grzechy mniejszości. A tak właśnie jest w tej chwili. Cierpią działacze, cierpią piłkarze, większość kibiców...a co robią ci, przez których do całej sytuacji doszło? Czy zastanowili się przynajmniej przez chwilę, jaką krzywdę wyrządzili swojemu "ukochanemu klubowi"?
PS. Tych kibiców, którzy czują się urażeni - przepraszam. W żadnym wypadku nie piszę tutaj o ogóle. Jestem świadomy, że w zajściach brała udział tylko niewielka garstka ludzi. Niestety, to ta garstka zepsuła piłkarskie święto, jakim niewątpliwie był ten mecz. I ta garstka będzie miała na sumieniu wszystkie dalsze konsekwencje niedzielnych wydarzeń.