Marcin Ziach: Mija termin złożenia dokumentacji licencyjnej. Jakie widzi pan szanse, by wniosek Górnika Zabrze był kompletny?
Zbigniew Waśkiewicz: Nie ma w klubie wielkiej paniki. Chcielibyśmy złożyć jak najwięcej dokumentów do 31 marca, bo to jest obowiązkowy termin. Nawet jeśli nie zdążymy podpisać wszystkich porozumień, to zostaniemy wezwani do uzupełnienia dokumentów, bo najbliższe tygodnie, to taki okres uwag, jakie komisja może składać do wniosków, które złożyliśmy.
Jest pan spokojny o to, że proces licencyjny zakończy się dla Górnika pomyślnie?
- Na pewno będziemy mieli nadzór finansowy. Spotkałem się w czwartek z panem przewodniczącym Krzysztofem Sachsem i odbyliśmy szczerą rozmowę. Rozumiem jego stanowisko i nie mam nic przeciwko temu, że ktoś oprócz zarządu będzie pilnował porządku w Górniku. Moim zdaniem to pomoże wyjść klubowi na prostą w sposób bardziej profesjonalny i zorganizowany. To jednak jest melodia przyszłości, bo jeszcze dużo pracy przed nami.
Przewodniczący Krzysztof Sachs kilka miesięcy temu Górnikowi palcem poważnie pogroził. Dziś emocje opadły?
- Pogroził, bo powinien grozić. Taka jest jego rola i nie zamierzam się za to na niego obrażać. Po prostu tak powinny działać odpowiednie komórki, bo wydaje mi się, że w Polsce często kluby zmierzają donikąd. Komisja powinna robić wszystko, by uniemożliwić niektórym klubom utonięcie jak Titanic. Zwłaszcza tak utytułowanym jak Górnik czy Ruch Chorzów.
Zatem na większe ustępstwa ze strony piłkarskiej centrali nie macie co liczyć.
- Nigdy się tego nie spodziewaliśmy. Jedyne pytanie, jakie dziś zachodzi to jakie kary i ograniczenia będą nałożone na naszą licencję. Staramy się uregulować wszystkie najpilniejsze długi. Chcemy otrzymać licencję i grać w T-Mobile Ekstraklasie, ale dla mnie te działania to także sprawa honorowa. Rozmowy o porozumieniach finansowych traktuję bowiem jako wywiązanie się z klubu z zobowiązań kontraktowych, jakie Górnik wobec nich ma.
Na pożegnanie z przewodniczącym Sachsem poklepaliście się po plecach i usłyszał pan słowa dające nadzieję na pozytywny finisz procesu?
-
To było spotkanie biznesowe, a nie koleżeńskie, więc nikt nikogo po plecach nie klepał. Chciałem poznać pana przewodniczącego, on także chciał poznać mnie. Chcieliśmy wymienić swoje poglądy na temat funkcjonowania klubu i wnieść swoje uwagi. To była normalna rozmowa i pewnie niebawem nastąpi kolejna, chociażby przez wzgląd na fakt, że mamy nałożony nadzór. O licencję nie drżę i myślę, że nie ma powodu do strachu. Dla nas tematem przewodnim nie jest to czy licencja będzie, a z jakimi ograniczeniami.
Myśli pan, że Górnik otrzyma licencję na grę w T-Mobile Ekstraklasie w pierwszym terminie?
- Pytanie ile uda nam się przed złożeniem dokumentów w piłkarskiej centrali zrobić. Ścigamy się z czasem, bo prezesem Górnika zostałem niespełna trzy tygodnie temu. Pieniądze z miasta na mnie niejako czekały, ale musieliśmy wcześniej poczekać na wyliczenia zadłużenia w ZUS i Urzędzie Skarbowym. Wyliczenia te otrzymaliśmy i zaległości wyrównaliśmy. Podobnie było z PZPN i ŚlZPN. Dopiero jednak otrzymaniu wyliczeń zaległości wiedzieliśmy ile możemy przekazać zawodnikom, dlatego porozumienia podpisujemy na ostatniej prostej.
Zawodnicy bez większych oporów podpisywali porozumienia z klubem?
- Oczywiście część zawodników próbowała w tym gorącym okresie wywrzeć presję na klubie, żeby ugrać jak najwięcej. Z tego co wiem nie jest to jednak tylko problem Górnika, ale wielu klubów naszej ligi. Ja obiecałem zawodnikom, że zrobimy wszystko, żeby Górnik stał się w niedalekiej przyszłości klubem wypłacalnym i z tej obietnicy chcę się wywiązać.
Zdarzały się przypadki, że któryś z zawodników chciał utargować więcej niż klub był w stanie mu zaoferować?
- Nie nazwałbym tego targowaniem. Rozumiem zawodników, że chcieliby oni jak najlepiej zabezpieczyć swoją przyszłość i mieć silne gwarancje z klubu. Podpisywanie porozumień, to kwestia uzgodnień technicznych. Zawodnicy wiedzą, że mamy do dyspozycji określoną kwotę i nie jest ona z gumy. Powiedziałem szczerze piłkarzom, że mam określoną pulę i nie da się jej rozciągnąć. Dodałem, że jak pojawią się kolejne środki - będziemy starali się kolejne zaległości wyrównywać. Do tej sytuacji zawodnicy podchodzą ze zrozumieniem. Jedni oczywiście z większym, inni z mniejszym niepokojem, ale rozmowy przebiegają płynnie.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Z Łukaszem Skorupskim porozumienie w sprawie spłaty zaległości udało się zawrzeć?
- Sprawa jest w sądzie polubownym PZPN. Nie chciałbym panicznie na to wszystko reagować. Myślę, że trzeba trochę odpocząć i dać czas na wyciszenie emocjom. Kibice bardzo mocno podnieśli poziom tych emocji. Na pewno będę chciał za jakiś czas do Łukasza Skorupskiego zadzwonić i porozmawiać. Nie sądzę jednak, by sprawa ta rzutowała na naszym powodzeniu w procesie licencyjnym.
Zatem toczące się postępowanie sądowe procesu licencyjnego nie zakłóci?
- Nie, myślę, że nie.