Wychowanek krakowskiego Hutnika na powtórny występ w T-Mobile Ekstraklasie czekał w sumie aż 302 dni. 26 czerwca młody pomocnik już w pierwszym przedsezonowym sparingu z Zawiszą Bydgoszcz doznał kontuzji stawu skokowego, przez którą był wyłączony z treningów do początku września. Jesienią do formy wracał przez grę w III-ligowych rezerwach Białej Gwiazdy, a szanse na wskoczenie do dobrze funkcjonującej "11" pierwszego zespołu miał nikłe.
Trener Franciszek Smuda na konferencji prasowej przed spotkaniem z Zagłębiem ogłosił, że Alan Uryga doczeka się pierwszego występu w tym sezonie, bowiem chory na anginę jest Gordan Bunoza. Bośniacki stoper w niedzielę wrócił jednak do zdrowia, więc Uryga pogodził się z myślą o tym, że nie zagra w Lubinie.
- Od piątku przed meczem trener przygotowywał mnie do gry na wypadek ewentualnego braku chorego Gordana. W niedzielę zobaczyłem, że Gordan poczuł się lepiej, wyszedł na trening i już pogodziłem się z tym, że znów szansa przejdzie mi koło nosa, ale w dniu meczu okazało się, że chory jest Ostoja Stjepanović i w szatni przed spotkaniem trener powiedział mi, że jednak zagram. Może nawet lepiej, że dowiedziałem się w ostatniej chwili, a nie miałem wiele czasu na myślenie o tym, że zagram. Nie było czasu na stres - uśmiecha się Uryga.
Postawa świetnie wyszkolonego technicznie 20-latka to jedyny pozytyw Wisły w tym spotkaniu. Nie było po nim widać tak długiej przerwy, nie grał na alibi. - Chciałem wnieść coś do gry zespołu i wykorzystać swoją szansę, żeby nikt nie powiedział później, że zapełniam tylko dziurę po koledze, który jest kontuzjowany. Miło usłyszeć pozytywne opinie na swój temat, ale pięć ostatnich minut przekreśliło cały pozytywny obraz naszej gry - komentuje młodzian.
Występ w Lubinie był jego 13. w polskiej ekstraklasie, w której zadebiutował w kwietniu pod wodzą Michała Probierza. Stawiał na niego też jego następca, czyli Tomasz Kulawik, a teraz dostał pierwszą szansę od "Franza": - Tak się składa, że cyklicznie co rok dostaję szansę w pierwszym składzie i to nie jest dla mnie dobre, że nie ma tej regularności, ale cieszę się, że kolejny trener mi zaufał. Myślę, że pomimo niekorzystnego wyniku, jakiś mały plusik przy moim nazwisku u trenera mógł się pojawić. Wiem jednak, że ten plus jest przysłoniętym dużym minusem za całokształt, bo przegraliśmy.
Jedyną możliwością na rehabilitację Białej Gwiazdy po wpadce w Lubinie jest odniesienie zwycięstwa w sobotnim meczu 29. kolejki z Widzewem w Łodzi. - Przed trzema ostatnimi kolejkami mieliśmy taki cel, żeby zdobyć co najmniej sześć punktów i wbić się w tę pierwszą "trójkę". W Lubinie zmarnowaliśmy szansę na duży krok w tym kierunku i na Widzewie będziemy musieli udowodnić, że zasługujemy na miejsce na podium - kończy Uryga.