Kwiecień będzie kluczowym miesiącem dla bydgoskiego zespołu. Już za niespełna tydzień beniaminek T-Mobile Ekstraklasy w ramach rozgrywek o Puchar Polski w półfinale zmierzy się na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Niebiesko-czarnym pozostały też dwa mecze lidze. Do awansu do czołowej ósemki brakuje im w zasadzie tylko jednego punktu. Szansa na jego zdobycie pojawi się w niedzielę podczas wyjazdowej potyczki z Legią Warszawa.
- Na pewno fajnie to wygląda, że strzelam bramki i wyszedł z tego miły dodatek do wykonanej pracy. Najważniejszy jest jednak fakt, że jesteśmy bardzo blisko awansu do czołowej ósemki, a potem wiele rzeczy może się jeszcze zdarzyć. Obyśmy dalej wygrywali, chociaż sam mam zdecydowanie inne zadania na boisku - ocenił wszystko skuteczny wiosną pomocnik Kamil Drygas.
Od jego postawy w ekipie Zawiszy bardzo wiele zależy. W tym sezonie bydgoscy napastnicy mają poważne problemy ze strzelaniem bramek, więc ten element na swoje barki musieli wziąć obrońcy oraz pomocnicy. Zwłaszcza, że siła ofensywna nie jest zbyt wielka, bowiem w tym sezonie niebiesko-czarni stracili już kilku zawodników z powodu poważnych kontuzji. Wystarczy tu tylko wymienić takich ofensywnych graczy, jak: Michał Masłowski, Paweł Abbott czy Herold Goulon.
- Trener ustawia mnie na różnej pozycjach. Raz gram jako defensywny lub ofensywny pomocnik. W tym drugim przypadku jest zdecydowanie więcej pracy na tak zwanej szpicy. Osobiście bardziej wolę być ustawiony na pozycji numer sześć. Mieliśmy ostatnio sporo spotkań w krótkim odstępie czasu, ale tragedii nie było, bo nadal mieliśmy w zapasie sporo i możemy nadal biegać za piłką. Kondycji nam nie brakuje - podsumował Drygas.