Na czubku tabeli bez nazwisk i bez pieniędzy

O minionym okienku transferowym klub ze stolicy Gór Świętokrzyskich najchętniej pewnie chciałby zapomnieć. Piłkarze, których pozyskał, w dość niewielkim stopniu rekompensują stratę takich zawodników, jak Marcin Kaczmarek, Hermes Soares czy Marcin Robak. Lista kieleckich emigrantów jest długa. Trener Gąsior zamiast jednak narzekać, postanowił stworzyć zespół z tych nazwisk, które ma do dyspozycji. I chyba mu się udało.

Robak jest obecnie drugim strzelcem w I lidze. Jak dotąd dziesięciokrotnie trafiał dla łódzkiego Widzewa i to głównie dzięki niemu zespół trenera Waldemara Fornalika zajmuje drugie miejsce w tabeli. - Decyzja o odejściu z Kielc do najłatwiejszych nie należała. Długo konsultowałem się ze swoją rodziną i ostatecznie wybrałem Łódź, choć pojawiło się kilka innych ofert, między innymi z ekstraklasy. - tłumaczył sprawę zawodnik. Czy wybrał dobrze? Póki co strzela jak na zawołanie i już teraz można przeczytać na forach internetowych opinie kibiców, którzy twierdzą, że był to najlepszy transfer Widzewa w ostatnich latach.

Z kolei Marcin Kaczmarek jest etatowym graczem Lechii Gdańsk. W barwach nowego klubu rozegrał już w tym sezonie 11 spotkań, niemal wszystkie rozpoczynając od pierwszej minuty. W Kielcach cieszył się sporą popularnością; zdołał nawet zagrać dwukrotnie w reprezentacji Polski (z Islandią i Estonią). Spory talent, może trochę nieoszlifowany, ale na pewno o wielkim potencjale. To kolejny gracz, którego Korona straciła przed inauguracją sezonu 2008/09.

Największym ciosem było jednak odejście Brazylijczyka Hermesa, który swoją postawą na boisku zaskarbił sobie uznanie kieleckich kibiców. Pomocnik ten ani myślał o wyprowadzce z Kielc, chcąc po zakończeniu kariery zająć się szkoleniem juniorów w Koronie. Nieprzerwanie chwalili go wszyscy, nawet sami zawodnicy podkreślali, jak wielką rolę odgrywał w klubie. - Profesjonalista w każdym calu, od którego zawsze chciałem się uczyć. Ciężko opisać, jak bardzo teraz nam go brakuje w zespole. - mówił rozczarowany obrotem spraw inny kielecki środkowy, Cezary Wilk. Hermes stał się ofiarą chorej polityki klubu, który chcąc dać sygnał prokuraturze wrocławskiej, że ambitnie walczy z korupcją, postanowił zawiesić go przed meczem z Legią w Warszawie. I to tylko dlatego, że Brazylijczyk znajdował się w kadrze zespołu, który kupował spotkania jeszcze w III lidze. O ile zawieszenie Sławomira Rutki i Jakuba Zabłockiego mogło mieć jakieś względne uzasadnienie, o tyle w przypadku Hermesa wydawało się być bezpodstawne. 34-letni dziś pomocnik Jagiellonii Białystok w okresie trwania procederu korupcyjnego był graczem zupełnie świeżym w Kielcach, nie znał języka polskiego, nie miał żadnych przyjaciół ani znajomych. Jego uczciwości też nikt nigdy nie negował - Hermes uchodził za mistrza w swoim fachu, ponadto w wielu wywiadach podkreślał swoją religijną postawę. Jak się coś lubi robić, to nie można oszukiwać. Jeżeli przestano mi ufać, to ja w takim razie muszę poszukać nowego klubu - powiedział rozgoryczony zaraz po rozwiązaniu kontraktu z Koroną. Prezes Adam Żak unikał dziennikarzy jak ognia, chowając w głowę piasek i uciekając tym samym od odpowiedzialności. Chciał marnym sposobem uratować dla Kielc ekstraklasę, pozbywając się najlepszego zawodnika. Teraz w Kielcach nie ma ani ekstraklasy, ani Hermesa.

Zabłocki ostatecznie nie spotkał się z żadnymi zarzutami korupcyjnymi, mimo to z Korony wyleciał. Dziś gra w Polonii Bytom, dla której zdobył jak dotychczas trzy bramki w ekstraklasie. Na Śląsku czuje się coraz pewniej, a trener Marek Motyka widzi dla niego miejsce w pierwszym składzie.

O Grzegorzu Boninie trener Ryszard Wieczorek wypowiedział się kiedyś, że jest to najlepszy zawodnik, z jakim kiedykolwiek współpracował. Gdy dwa lata temu szkoleniowiec prowadził jeszcze zespół Korony, wystawiał "Bońka" niemal w każdym meczu, bez względu na to, w jakiej formie znajdował się ten prawoskrzydłowy. Gdy przejął zespół Górnika Zabrze, postanowił pociągnąć Bonina za sobą. Piłkarz ten rozegrał w bieżącym sezonie wszystkie mecze w ekstraklasie i jest ważnym punktem drużyny prowadzonej dziś przez Henryka Kasperczaka.

Piłkarzy, którzy opuścili Kielce, można by wymieniać bez końca. O sile Korony stanowią dziś tacy gracze, jak Piotr Gawęcki, Łukasz Nawotczyński czy Jacek Kiełb , uzupełnieni kilkoma zawodnikami, którzy po degradacji postanowili z Kielc nie odchodzić. Jak się okazuje, ani nazwiska, ani pieniądze na boisku nie grają. Jeśli jest koncepcja, zamysł taktyczny i dyscyplina w zespole, nawet z dość przeciętnych grajków można stworzyć team, który jak równy z równym potrafi toczyć boje nawet z potencjalnie mocniejszym rywalem od siebie.

Źródło artykułu: