W ostatnich spotkaniach zielono-czarnym nie wiedzie się najlepiej. Wiosna dla piłkarzy z Podkarpacia ogólnie nie należy do udanych. W siedmiu grach Stal wygrała zaledwie dwa razy i dwa razy remisowała. W ostatnich czerech spotkaniach ekipa z hutniczego miasta zgromadziła tylko dwa oczka. Na wygraną Stalowcy czekają od blisko miesiąca.
Jak ważny był pojedynek z Olimpią Zambrów wiedzieli wszyscy. To był rywal, z którym Stalówka musiała wygrać. - Był to dla nas ważny mecz. Każdy kto śledzi tabelę i wyniki to wiedział. Był to arcyważny pojedynek. Niestety nie podołaliśmy i zremisowaliśmy z Olimpią Zambrów. To nasza porażka. Nie oszukujmy się, szanując oczywiście przeciwnika, w takich spotkaniach powinniśmy sięgać po komplet oczek. Remis trzeba przyjąć jak porażkę - powiedział opiekun Stali Paweł Wtorek, który po tej potyczce postanowił zrezygnować z zajmowanego stanowiska.
Stal zagrała źle. Brakowało akcji ofensywnych, strzałów. Dopiero w samej końcówce gospodarze sobotniej konfrontacji mocniej zaatakowali i o mały włos nie sięgnęliby po końcowy triumf. - Przygotowani fizycznie jesteśmy nieźle i w końcówkach to my mamy więcej sił niż rywale. To było widać z Olimpią. Rywale w samej końcówce też mogli nas ukarać, bo poszła piłka i mało brakowało, a goście zdobyliby trzy punkty - stwierdził pomocnik Stali Damian Łanucha.
Olimpia zaskoczyła zielono-czarnych na początku drugiej połowy, kiedy to mocno zaatakowała. Goście mieli swoje szanse, ale brakowało im precyzji i wykończenia.- Dobry mecz w naszym wykonaniu. Nie jesteśmy zadowoleni z tego punktu. Beniaminek przyjeżdża do takiej firmy, drużyny plasującej się na czwartym miejscu, i powinien być zadowolony z remisu. Z przebiegu spotkania, stworzonych sytuacji, można powiedzieć, że te dwa punkty to jednak straciliśmy. Były momenty trudne dla nas, a także te, gdzie dobrze operowaliśmy piłką. W obronie było konsekwentnie, w ataku potrafiliśmy stworzyć sobie okazje. Zabrakło nam skuteczności - powiedział trener Olimpii Zambrów. Krzysztof Zalewski.
- Olimpia od początku drugiej połowy na nas siadła, ale potem to się jakoś wyrównało. W końcówce mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Miał okazję Damian Juda, Wojtek Fabianowski mógł sam wykończyć akcję, ale nikt mu nie krzyknął żeby to zrobił i starał się odegrać do kogoś. Nie wiem co się z nami dzieje. Gdybyśmy zagrali na swoim optymalnym poziomie to z taką Olimpią wygralibyśmy gładko. Męczyliśmy się przez 90 minut. Szkoda straconych punktów. Potrzebujemy ich, bo mamy już nóż na gardle. Powoli robi się tak ciasno w tej tabeli, że jest nie ciekawie - dodał z kolei Łanucha.
Wyniki świątecznej kolejki były bardzo korzystne dla Stalówki. Drużyny, z którymi Stal walczy o zachowanie ligowego bytu solidarnie potraciły punkty, ale zielono-czarni nie potrafili tego wykorzystać. - Wiedzieliśmy, że wyniki z innych boisk są dla nas korzystne. O tym się nie myśli, na boisku chcemy grać jak najlepiej. Musimy się zastanowić co zrobić, żeby było lepiej. Grać w piłkę potrafimy. Nie wiem czy mamy jakąś blokadę. Wiedzieliśmy, że rywale będą się bronić. Olimpia uwielbia grać z kontry. To potwierdzili. Czekali na nas i wyprowadzali groźne akcje. Na wyjeździe przegraliśmy z nimi, u siebie też strata punktów. W tej chwili każdy mecz będzie już o życie. Nie ma marginesu błędu. Nie możemy dopuścić do straty kolejnych oczek. Teraz każdy pojedynek gramy jak o mistrzostwo świata. Przegramy i lecimy pod kreskę. Nie możemy sobie na to pozwolić - zakończył Damian Łanucha.