Piłkarze nie mogli w pełni skupić się na przygotowaniach do meczu z łowiczanami. Kapitan zespołu Wojciech Fabianowski zauważył, że odejście trenera tylko zaszkodziłoby zespołowi. Sam zainteresowany zapytany o tę sytuację po meczu udzielił lakonicznej odpowiedzi. - Na pewno te zawirowania nie miały żadnego wpływu na zespół. Zostaję w Stalowej Woli, jestem z tego miasta i myślę, że w takim momencie nie można chłopaków zostawić. Walczymy do samego końca! - skomentował.
Stalówka przegrała z Pelikanem 0:2. Winą za porażkę Paweł Wtorek obarczył sędziego, który w 60. minucie wyrzucił z boiska Mateusza Kantora po dwóch żółtych kartkach. - Niestety można troszkę łatę przypiąć sędziemu, bo uważam, że drugiej żółtej kartki absolutnie nie było - zaznaczył.
Faktem jest, że to było kluczowe wydarzenie meczu. Kantor wyleciał przy stanie 0:0, a do tego momentu mecz był dość wyrównany, ale znacznie groźniejsza była Stal. Pelikan grając w przewadze zaczął w końcu dochodzić do sytuacji strzeleckich i dwie z nich wykorzystał.
Arbiter Maciej Mikołajewski ze Świebodzina z pewnością, mówiąc delikatnie, nie był bezbłędny i wielokrotnie podejmował kontrowersyjne decyzje, ale mylił się w obie strony. Druga kartka dla Kantora była jednak dobrą decyzją. Niektórzy z obserwatorów twierdzili, że defensor gości za takie wejście mógłby otrzymać nawet bezpośrednią "czerwień".
Mateusz Kantor, pomijając faul, również nie zachował się fair play. Po tym jak już zszedł do szatni, powrócił na ławkę rezerwowych w bluzie z kapturem, czego nie dostrzegła czwórka sędziowska. Dopiero w momencie, gdy zawodnik w bardzo niewybredny sposób wyrażał swoje niezadowolenie, co do kolejnej decyzji sędziego, a obserwatorzy i sztab szkoleniowy Pelikana, zwrócili uwagę arbitrom, ci zorientowali się, że coś jest nie tak i ponownie nakazali zawodnikowi opuścić ławkę rezerwowych.