Olimpia Grudziądz zremisowała 0:0 z Flotą Świnoujście. - Wychodzę z założenia, że jeśli nie możesz wygrać, to chociaż zremisuj. Tak my, jak i gospodarze mieliśmy szanse na gola i zmarnowaliśmy je. To był taki mecz z cyklu: kto pierwszy trafi, ten wygra. Zabrakło jednak szczęścia i wracamy ze sprawiedliwym remisem - ocenił Michał Wróbel.
Wróbel i spółka nie sprawiali wrażenia zespołu, który za wszelką cenę szuka zwycięskiego gola. W 90. minucie Adam Cieśliński schodził z boiska w ślimaczym tempie. - Grając na wyjeździe trzeba szanować punkt. Rok temu mieliśmy problem z meczami wyjazdowymi, zawsze coś nam wpadało i przegrywaliśmy po 0:1. W tym sezonie wychodzimy z założenia, żeby po pierwsze nie stracić gola, a dopiero po drugie szukać czegoś w przodzie - wyjaśnił golkiper.
- Trzeba też pamiętać, że Świnoujście to trudny teren. Osobiście przyjechałem tu po raz piąty albo szósty, a zrobiłem dopiero drugi punkt. A tak to miałem problem, żeby cokolwiek ugrać. Nie wiem, może nie służy mi nadmorskie powietrze - żartował Wróbel.
Najlepszą szansę na gola mieli w sobotę świnoujścianie. W 55. minucie Krzysztof Bodziony wyznaczył sam siebie do strzelania rzutu karnego i ostemplował poprzeczkę. - Może się mnie przestraszył. Tak samo jak Bartek Fabiniak jesteśmy rosłymi bramkarzami, więc strzelcy mają utrudnione zadanie - zauważył Wróbel, którego zapytano, czy zatem rosłym bramkarzom nie powinno się strzelać po ziemi.
- W poprzedniej kolejce zawodnik Wisły Płock strzelił po ziemi i też nie wpadło. Może więc Bodziony wyszedł z założenia, że jednak lepiej górą. To zawsze niewiadoma, na co zdecyduje się egzekutor. Akurat Bodzionego nie miałem rozpisanego w przeciwieństwie do innych piłkarzy Floty Świnoujście - przyznał bramkarz.
Michał Wróbel zastąpił w tym meczu kontuzjowanego Bartosza Fabiniaka. - Mam prawo być zadowolony z tego powrotu. Zachowałem czyste konto, a jak wiadomo bramkarza rozlicza się głównie z tego. Bodziony strzelił z rzutu karnego w poprzeczkę, więc jakby nie patrzeć karny też "obroniony" - cieszył się.
- Trener Kubicki powtarza od początku, że ma dwóch równorzędnych bramkarzy. Od początku stawia na Bartka, ale nie mam pretensji i wykonuję swoją pracę na treningach. Kto będzie bronić w następnych kolejkach - decyzja należy do trenera. Na pewno najgorsza byłaby reguła, że jeden z nas broni do pierwszego wpuszczonego gola, bo to wprowadza niepotrzebną nerwowość. Toczymy zdrową rywalizację, jesteśmy kolegami - zaznaczył.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
O co jeszcze gra Olimpia w tym sezonie? Nie grozi jej ani awans, ani spadek. - Nie jest tak, że gramy o pietruszkę. Postaramy się poprawić wynik z poprzedniego sezonu, w którym zajęliśmy siódme miejsce. Mamy trudny terminarz w końcówce, ale miejsce w szóstce jest jak najbardziej realne.