Dlaczego Krzysztof Bodziony wykonał rzut karny?

Pomocnik Floty Świnoujście wyznaczył sam siebie do wykonania jedenastki i trafił w poprzeczkę. Atmosfera po tym pudle zrobiła się bardzo gęsta.

Flota Świnoujście zremisowała 0:0 z Olimpią Grudziądz i nie oddaliła się z niebezpiecznych okolic strefy spadkowej. Wyspiarze mają czego żałować, ponieważ w sobotę zmarnowali kilka szans na gola.

Najlepszą z nich w 55. minucie. Marek Karkut podyktował rzut karny po zagraniu ręką Michała Łabędzkiego. Wydawało się prawie pewne, że egzekutorem będzie Piotr Kieruzel, który z jedenastego metra nie pudłuje. - Czułem się na siłach, chciałem wziąć na siebie odpowiedzialność, wziąłem piłkę, ale zobaczyłem, że Krzysiu idzie ze swoją piłką i chce strzelać... i tak bym to zostawił, bo nie chcę na gorąco powiedzieć za dużo w emocjach - ugryzł się w język Piotr Kieruzel.

"Kiero" odrzucił futbolówkę i oddał pole Krzysztofowi Bodzionemu. Decyzja okazała się fatalna - pomocnik zamiast do siatki huknął w poprzeczkę.

- Wyznaczam dwóch piłkarzy do rzutu karnego, bo zawsze może zdarzyć się sytuacja, że jednego nie będzie na boisku. Numer jeden to Kieruzel, czyli człowiek, który dotąd się nie pomylił i wykorzystał jedenastkę w Rybniku - tłumaczył trener Bogusław Baniak. - Nie rozumiem, dlaczego strzelał Bodziony. Muszę zareagować w szatni i wyjaśnić tę sprawę z Krzyśkiem. Darzę go sympatią i jestem przekonany, że uargumentuje swoją decyzję, bo wielu ludzi, w tym ja osobiście, jest oburzonych - dodał.

Bogusław Baniak nie będzie prawdopodobnie wyciągał daleko idących konsekwencji. - Nie róbmy ofiary z jednego piłkarza. Nie wolno mu łamać psychiki, a przytulić. Czuł się pewnie i gdyby nie spudłował, to pewnie bylibyśmy w siódmym niebie i gratulowali mu gola - apelował szkoleniowiec.

Po meczu Bodziony był w minorowym nastroju, jako pierwszy zszedł z boiska i opuścił szatnię
Po meczu Bodziony był w minorowym nastroju, jako pierwszy zszedł z boiska i opuścił szatnię

Pech świnoujścian to szczęście Olimpii Grudziądz. - Stanę trochę w obronie pechowca. Bodzionego nie mieliśmy rozpisanego tak jak Kieruzela, który strzela bardzo podobnie i z dużym prawdopodobieństwem Michał Wróbel rozpracowałby go. Nie tacy piłkarze marnowali jedenastki. Przypominają się finały mistrzostw świata czy ligi mistrzów... Przyznam, że w 55. minucie czułem nerwowość u rywala. Kieruzel odkopnął piłkę, a przecież strzelec to widział i takie elementy miały znaczenie psychologiczne – bronił Dariusz Kubicki.

Grudziądzanie nie stracili gola z rzutu karnego także w poprzedniej kolejce, gdy Bartosz Fabiniak sparował strzał Bartłomieja Sielewskiego z Wisły Płock. - To żaden przypadek. Wiele pracujemy nad rzutami karnymi. Raz w tygodniu robimy kilka rund i kto nie strzeli, ten biegnie 400 metrów na pełnej szybkości. Bramkarz też biega, jeżeli nie obroni dwóch czy trzech z rzedu - zdradził trochę kuchni Kubicki.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Kibice Floty Świnoujście pamiętają dwóch innych pechowych, samozwańczych strzelców rzutów karnych. Koba Szalamberidze znalazł się na cenzurowanym po pudle za kadencji Krzysztofa Pawlaka. W podobnej sytuacji znalazł się Charles Nwaogu w Arce Gdynia, gdy mimo apeli trenera Petra Nemca zagarnął piłkę i przestrzelił w meczu z Zawiszą Bydgoszcz. Po kilku dniach Nwaogu opuścił klub z Gdyni.

Komentarze (0)