- Nie ma sensu wygłaszać jakichś płomiennych przemówień, które często padają po przegranych spotkaniach. Trzeba się po prostu wziąć w garść, zakasać rękawy i ostro popracować. To musimy teraz zrobić, a nie mówić. Słowa są zbędne, bo każdy widzi jak jest - oznajmił Michał Miśkiewicz.
Nadzieją dla rozbitej ekipy Franciszka Smudy mogła być dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Okazało się jednak, że Biała Gwiazda wciąż zawodzi. - Niestety znów przegraliśmy i tkwimy w dołku. Sytuacja kadrowa nam nie pomaga, ale to nie jest żadna wymówka. Każdy kto wchodzi na boisko, musi sobie zdawać sprawę, że reprezentuje barwy Wisły. Należy walczyć do końca, zwłaszcza w potyczkach z takimi przeciwnikami jak Lech. Niestety wychodzi jak wychodzi, ostatnio przegrywamy z każdym - dodał golkiper.
Biała Gwiazda pobiła niechlubny rekord. Doznała piątej porażki z rzędu, a tak beznadziejnej serii w ekstraklasie wcześniej nie miała. - Zdaję sobie sprawę jak bardzo tragicznie to brzmi. Każdy z nas jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy - zaznaczył Miśkiewicz.
W następnej kolejce wiślacy podejmą Pogoń Szczecin. Skąd będą czerpać optymizm? - Musimy się wreszcie przełamać. Pozytyw jest taki, że do składu wróci przynajmniej część nieobecnych. Trener zyska większe pole manewru i mam nadzieję, że to przyniesie pozytywny efekt - zakończył Miśkiewicz.