Citko był zawodnikiem Cracovii w sezonie 2004/2005. Zaliczył wówczas 15 ligowych występów w barwach drużyny Wojciecha Stawowego. W styczniu 2005 roku wraz z Pasami uczestniczył w pielgrzymce do Watykanu i audiencji u Ojca Świętego, więc otrzymał od klubu zaproszenie na wtorkowy mecz "Ojciec Święty i Jego Cracovia".
Aktualny zespół Pasów pokonał drużynę złożoną z zawodników grających w krakowskim klubie w 2005 roku 3:1, a honorowe trafienie dla przegranej ekipy zaliczył strzałem z rzutu karnego Marek Citko.
- Wydaje mi się, że piłkarsko nie odstawaliśmy od aktualnego zespołu Cracovii, ale fizycznie było widać różnicę. Technika zostaje na całe życie. Do karnego podszedłem na poważnie - uśmiecha się były reprezentant Polski.
Była gwiazda Widzewa Łódź zaprezentował przy Kałuży 1 mało sportową sylwetkę... - Ostatnie grałem rok temu w oldbojach, ale niektórzy grają za ostro, zbyt ambicjonalnie i miałem trochę urazów, więc sobie odpuściłem. Gram czasem w tenisa, ale ostatnio przez miesiąc leczyłem kontuzję kostki, były święta, moje urodziny - trochę jedzenia, trochę alkoholu i stąd taka moja sylwetka. Na co dzień wyglądam lepiej. Ale każdy z nas postarzał się o te kilka kilogramów - puszcza oko Citko.
- Fajnie, że mogliśmy się spotkać. Ja w Cracovii grałem 9 lat temu! Fajnie było się sprawdzić z ekstraklasową drużyną. Żałuję, że już skończyłem grać w piłkę, bo mam wrażenie, że teraz łatwiej się gra, jest więcej miejsca. Pograłbym jeszcze! - kończy 40-latek.