Nie jestem bohaterem - rozmowa z Maciejem Michniewiczem, obrońcą Piasta Gliwice

Maciej Michniewicz był tym zawodnikiem, którego trafienie przesądziło o zwycięstwie Piasta Gliwice w bardzo ważnym spotkaniu ligowym z Polonią Bytom. Lewy obrońca gliwickiego zespołu nie uważa się jednak za bohatera. Jak twierdzi, na ten sukces zapracowała cała drużyna.

Agnieszka Kiołbasa: Mecz z Polonią Bytom był dla was już drugim w tym sezonie meczem, w którym graliście niejako z nożem na gardle i.. znowu zakończył się waszym zwycięstwem. Wcześniej pokonaliście ŁKS Łódź, teraz odprawiliście z kwitkiem Polonię, a ty zostałeś bohaterem tej konfrontacji.

Maciej Michniewicz:- Na pewno nie uważam się za bohatera, bo cała drużyna dzisiaj grała. Nie grał tylko Maciej Michniewicz. Bramka na pewno była bardzo cenna, bo dająca nam trzy punkty. Był to mecz z gatunku może nie o życie, ale o naszą przyszłość, o nasz dalszy byt. O to, byśmy do kolejnych meczów mogli podchodzić z większym spokojem i na luzie. W przypadku, gdybyśmy dzisiaj nie wygrali tego meczu, byłoby już bardzo ciężko, a tak odbiliśmy się trochę od tego dna tabeli i jesteśmy coraz bliżej tych drużyn, z którymi będziemy walczyli o utrzymanie.

Trzy punkty zdobyte w tej konfrontacji pozwoliły wam zbliżyć się nie tylko do Polonii na odległość dwóch oczek, ale i do Lechii Gdańsk, bo trudno przypuszczać, by ten zespół zdobył w niedzielę punkty w Warszawie...

- Każdy stara się zdobywać punkty w swoich meczach. Nasi rywale na pewno nie oddadzą tego meczu bez walki. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać. Nas cieszą bardzo te trzy punkty, po które sięgnęliśmy. Dały nam one bardzo dużo w dalszym układzie tabeli.

Po dwóch meczach bez zdobytej bramki w końcu trafiliście do siatki rywala. Jednak to nie napastnicy się przełamali. Snajperów Piasta z tego obowiązku musiał wyręczyć obrońca...

- Udało mi się strzelić tego gola, ale nasi napastnicy również mają swoje okazje. Dochodzą do tych sytuacji strzeleckich i trzeba się z tego cieszyć. Mam nadzieję, że poprawią tą skuteczność i będzie to odzwierciedleniem naszej lepszej gry i da nam korzyści punktowe. Snajperzy muszą się odblokować, a jak tak się stanie, to na pewno będą strzelać te bramki. Na pewno cieszy fakt, że tych sytuacji jest coraz więcej.

Mecz z Polonią jest drugim spotkaniem z rzędu, w którym zachowaliście czyste konto. Gra w defensywie zaczyna wyglądać coraz lepiej. Chociaż rywal miał dwie klarowne sytuacje do zdobycia bramki.

- Właśnie, dopuściliśmy do kilku sytuacji. W pierwszej połowie, przez pierwsze 20 minut nie mieliśmy wszystkiego za bardzo poukładanego w tyłach, bo parę razy Jacek Trzeciak groźnie dośrodkowywał. Rywale mieli bodajże dwie stuprocentowe sytuacje, ale nie wykorzystali tego. Gdyby trafili do siatki, byłoby nam naprawdę bardzo ciężko. Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, że nasza obrona jest już bardzo dobra. Popełnialiśmy błędy, ale w przerwie powiedzieliśmy sobie, jak powinniśmy grać, jak się ustawiać. Zostawiliśmy stres i emocje w szatni i w drugiej połowie, ja odnoszę takie wrażenie, dominowaliśmy i to już nie był ten Piast, co w pierwszej odsłonie.

W drugiej połowie szanse na dobicie rywala miał Daniel Koczon, w dobrej sytuacji znalazł się Rafał Andraszak, ale jak widać dla waszych napastników ta bramka nadal jest zaczarowana.

- Może nie zaczarowana, ale brakuje chyba trochę koncentracji, może to jakaś blokada psychiczna. Miejmy nadzieję, że się przełamią w końcu i zaczną strzelać te bramki, bo mają sytuacje. Nic tylko się cieszyć z tego, że to okazje bramkowe są, bo gorzej by było, gdyby ich nie było. Teraz czas zacząć zamieniać je na bramki, a nasze konto punktowe na pewno będzie większe.

Dla ciebie był to drugi gol w barwach Piasta. Twoje życzenie się spełniło. Strzeliłeś bramkę na najwyższym szczeblu rozgrywek.

- Strzeliłem tego gola, ale ja zawsze powtarzałem, że nie jestem od zdobywania bramek. Na pewno cieszę się z tego. Jest to moja druga bramka w barwach Piasta. Tak się składa, że druga w oficjalnych rozgrywkach ligowych, czy to w niższych ligach, czy w ekstraklasie. Także bardzo się cieszę z tego powodu.

Wydaje się, że ten przydomek Leon przylgnął do ciebie na dobre. Wcześniej częściej zwracano się do ciebie "Michnia". Skąd ten Leon?

- Leon to jest przydomek, że tak powiem jeszcze z lat szczenięcych, gdzie ścigaliśmy się z kolegami na rowerach, imitując zawody żużlowe, bo ja akurat bardzo, bardzo lubię ten sport. Bardzo często oglądam, jeśli tylko mogę. Zawsze, gdy jeździliśmy na tych rowerach w kółko po boisku, no to byłem Leonardem Rabo, bo był taki żużlowiec w Opolu i tak pozostało Leon. Nawet mój tata mówi do mnie Leon. Ja się z tego bardzo cieszę i taki przydomek mi został. Zaakceptowałem go.

Przed wami dwa spotkania wyjazdowe ze Śląskiem i z Polonią Warszawa. Tam o punkty będzie dużo trudniej niż w tym meczu.

- Na pewno będzie trudno o punkty, bo Śląsk pokazuje, że jest bardzo dobrze poukładaną drużyną, bardzo dobrze przygotowaną, Aczkolwiek myśmy też pokazali wcześniej, że na tych wyjazdach potrafimy grać. Potrafimy się zmobilizować i mamy te sytuacje, chociaż nie były one wykorzystane. Mam nadzieję, że to się teraz zmieni. Jesteśmy w stanie na pewno przywieźć jakieś punkty.

Komentarze (0)