Bramkarz KGHM Zagłębia Lubin przez całe finałowe spotkanie Pucharu Polski spisywał się bez zarzutu, nie dając się pokonać zawodnikom Zawiszy Bydgoszcz. Silvio Rodić, bo o nim mowa, skapitulował dopiero w konkursie rzutów karnych. Golkiper Miedziowych nie zdołał bowiem obronić żadnej jedenastki, a krajowy puchar ostatecznie zgarnęli bydgoszczanie. - Zagraliśmy dobrze, cały mecz, ale skończyło się rzutami karnymi. Te jak wiadomo to loteria. Nie jestem z siebie zadowolony. Musiałem obronić tylko jeden strzał, ale to okazało się i tak za wiele - mówił po spotkaniu Rodić.
[ad=rectangle]
Od około 60. minuty bramkarz lubinian miał wyraźne problemy zdrowotne. - Mocno uderzyłem się w ramię. Wziąłem dwie tabletki przeciwbólowe, ale i tak bolało. Udało mi się dotrzymać do końca. Czy będę gotowy na poniedziałkowy mecz z Koroną? Nie mam pojęcia - mówił jeszcze w piątek.
Spotkanie z Koroną Kielce dla Zagłębia Lubin będzie niesamowicie istotne. Miedziowi bronią się bowiem przed spadkiem z T-Mobile Ekstraklasy i na tę chwilę plasują się na przedostatnim miejscu w tabeli. - Musimy podnieść głowy i ruszyć wreszcie do przodu. Jeśli zagramy jak w Warszawie, nie martwiłbym się o spadek. Jeśli tak samo będzie w pozostałych spotkaniach, jestem w stu procentach przekonany, że zostaniemy w najwyższej lidze - skomentował Rodić.
Silvio Rodić na razie nie chce rozmawiać, czy zostanie w Lubinie na następny sezon. Dla niego priorytetem na tę chwilę jest utrzymanie Zagłębia w T-Mobile Ekstraklasie.