LM: Krajowy finał już po raz piąty! Do tej pory emocji zwykle nie brakowało (wideo)

Konrad Kostorz 23 Maja 2014, 09:46

W edycji Ligi Mistrzów 1996/1997 po raz pierwszy zdarzyło się, by do rywalizacji przystąpiły zespoły z tego samego kraju. UEFA postanowiła kształtować zasady kwalifikacji w taki sposób, że od sezonu 2000/2001 w Champions League mogą wystartować nawet cztery drużyny reprezentujące tę samą ligę. Finały krajowe nie powinny zatem dziwić.

W 2000 roku w najlepszej "4" znaleźli się aż trzej przedstawiciele Primera Division, a do finału udało się awansować Realowi Madryt i Valencii. Rywalizacja w Paryżu nie dostarczyła zbyt wielu wrażeń (choć aż do 67. minuty utrzymywał się wynik 1:0), a Królewscy dość pewnie pokonali rywala z Estadio Mestalla.

Po trzech latach w Lidze Mistrzów zapanowała dominacja Włochów, a na Old Trafford w Manchesterze udały się AC Milan i Juventus Turyn. Poziom meczu nie zachwycił, ale emocji było sporo, bowiem losy Pucharu Europy rozstrzygnęły się dopiero w dramatycznej serii rzutów karnych, w której zmarnowanych zostało aż pięć jedenastek! Ostatni strzał bezbłędnie wykonał Andrij Szewczenko i podopieczni Carlo Ancelottiego mogli triumfować.

Rzuty karne rozstrzygnęły również finał rozegrany w 2008 roku w Moskwie. Po 120 minutach gry Manchester United i Chelsea Londyn remisowały 1:1, a jedenastki minimalnie lepiej egzekwowały Czerwone Diabły. W trzeciej kolejce Petr Cech poradził sobie z uderzeniem Cristiano Ronaldo, za to w piątej John Terry poślizgnął się przy oddawaniu strzału i posłał piłkę w słupek! O sukcesie ekipy Alexa Fergusona zadecydowała interwencja Edwina van der Sara przy próbie Nicolasa Anelki.

Po finale hiszpańskim, włoskim i angielskim nadszedł czas na rywalizację niemiecką. W 2013 roku na Wembley naprzeciwko siebie stanęli piłkarze Bayernu Monachium i Borussii Dortmund. Także tym razem zanosiło się na to, że triumfator nie zostanie wyłoniony w regulaminowym czasie gry. Gdy jednak gracze Juergena Kloppa szykowali się do dogrywki, Franck Ribery podał do Arjena Robbena, a ten z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z Romanem Weidenfellerem.

Pojedynki finałowe pomiędzy zespołami z tych samych lig są zazwyczaj - jak pokazują powyższe przykłady - bardzo wyrównane. Wiele wskazuje na to, że podobnie będzie w sobotniej konfrontacji Atletico Madryt z Królewskimi.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.