Robert Podoliński: Zostaliśmy w korku

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dolcan Ząbki porażką w Stróżach z Kolejarzem mocno oddalił się od T-Mobile Ekstraklasy. Trener drużyny przyjezdnej przyznał otwarcie, że to gospodarze byli lepsi i wynik jest sprawiedliwy.

Mecz 32. kolejki I ligi zakończył się zwycięstwem stróżan 2:1. Szkoleniowiec gości nie szczędził rywalom komplementów i nie ukrywał, że jego drużyna kiepsko rozpoczęła spotkanie. - Gratuluję Przemkowi zasłużonego zwycięstwa. Niestety, w czasie pierwszej połowy staliśmy jeszcze w korkach w Grybowie (miasto leżące kilka kilometrów od Stróż - przyp.red.). Druga część była już niezła w naszym wykonaniu. Mazek i Tarnowski dali dobre zmiany - ocenił Robert Podoliński. [ad=rectangle]

Kolejarz prowadził od 38. minuty po golu Cheikh Niane. Wyrównał w 57. minucie Paweł Tarnowski, który pojawił się na placu 60 sekund wcześniej. Gospodarze zdołali odpowiedzieć i w 69. minucie wyszli na prowadzenie po przepięknym woleju. - Niewiele zabrakło, ale trudno dać mądrą odpowiedź na taki strzał Janka Wolańskiego w 20 minut. Było to trafienie z cyklu "stadiony świata" i kapelusz z głów. Zawsze gra tu się ciężko. Raz udało się nam wygrać, ale tym razem to Kolejarz miał wszystkie atuty po swojej stronie. Swoje zrobiła też determinacja i siła fizyczna. Nie wiem czy wygraliśmy dwa pojedynki powietrzne z rzędu. Raczej tu rywale dominowali. To był mecz prostych środków i metod oraz skuteczności. Kolejarz nas w I połowie zdominował, był lepszy i wynik trzeba przyjąć z pokorą. W przekroju całego spotkania wygrał zespół bardziej zdeterminowany - dodał Podoliński.

Trener Kolejarza Stróże nie był tak wylewny po końcowym gwizdku. - Po raz pierwszy słyszę takie słowa na konferencji prasowej, więc nawet się słowem nie odezwę, tylko podziękuję za gratulacje - krótko skwitował Przemysław Cecherz.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Porażka w Stróżach nie pozbawiła jeszcze Dolcanu szans na promocję o klasę wyżej. Aby tak się stało ząbkowianie muszą mieć na zakończenie sezonu tyle samo punktów, co Arka Gdynia i PGE GKS Bełchatów. Wtedy mała tabela przechyli szalę na korzyść drużyny spod Warszawy.

Taki scenariusz podchodzi jednak pod science fiction. Nie dość, że Dolcan potrzebuje zdobyć 6 punktów w dwóch ostatnich meczach, to podopieczni Piotra Rzepki musieliby wygrać i zremisować, a drużyna Kamila Kieresia nie wywalczyć ani jednego oczka. Jeśli po 57 punktów miałyby jedynie zespoły z Ząbek i z Bełchatowa, wtedy to PGE GKS okaże się lepszy. W bezpośrednich starciach drużyny podzieliły się zwycięstwami i strzeliły tyle samo bramek, ale bełchatowianie trafili na wyjeździe, co w tym przypadku będzie czynnikiem decydującym.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)