Grali jakby walczyli o życie - rozmowa z Mateuszem Jaskólskim, pomocnikiem Odry Opole

Za porozumieniem stron rozwiązał kontrakt z drugoligowym KSZO Ostrowiec Św., aby trafić szczebel wyżej. O tym jak zaaklimatyzował się w nowym zespole i jak zmieniło się jego spojrzenie na świat, Mateusz Jaskólski opowiedział portalowi SportoweFakty.pl.

Anna Woźniak: Zdążyłeś się już zaaklimatyzować w nowym zespole?

Mateusz Jaskólski: Zdecydowanie tak, bardzo dobrze czuje się w Opolu i co dla mnie też istotne jestem blisko domu. 45 minut samochodem i jestem we Wrocławiu. Wprawdzie odkąd przyszedłem do Odry schudłem 5,5 kilograma, ale czuję się bardzo dobrze (śmiech).

A jak podoba ci się Opole?

- Ostatnie pół roku spędziłem w Ostrowcu, będąc zawodnikiem KSZO. Opole jest większym miastem niż Ostrowiec, ale nie trudno było się przyzwyczaić. Bardzo mi się tutaj podoba.

Czy przed Odrą postawiony został jakiś konkretny cel w obecnym sezonie?

- Przed rozpoczęciem sezonu mówiło się o środku tabeli ligowej i o tym, żeby w Pucharze Polski dojść jak najdalej. To było dla nas najważniejsze. Na przeszkodzie stanął nam w Pucharze Polski Ruch Chorzów, ale co zrobić – takie uroki piłki, nie zawsze się wygrywa.

Na razie jesteś zmiennikiem, jednak nadal walczysz o podstawowy skład.

- Tak, na razie wchodzę za Copika albo Trelę, ale nie składam broni i pracuję, żeby być w tym podstawowym składzie. Konkurencja jest spora, ale nie poddaję się.

Twoją pozycją na boisku jest środek pomocy. Na innych pozycjach też zdarza ci się grać?

- Zdecydowanie jestem środkowym pomocnikiem i co do tego nie ma wątpliwości (śmiech). Rzeczywiście w Odrze zdarzyło mi się zagrać razem z napastnikami po tym jak z Polonią Bytom strzeliłam bramkę, jednak najlepiej czuję się na środku pomocy.

Razem z kolegami z drużyny rozegraliście ostatnio nietypowy mecz.

- Rzeczywiście, ostatnio rozegraliśmy dosyć niecodzienny mecz z więźniami z Zakładu Karnego w Strzelcach Opolskich. Zostaliśmy poproszeni o rozegranie takiego meczu w ramach programu resocjalizacyjnego. Graliśmy na boisku do piłki ręcznej i muszę przyznać, że chłopaki nieźle walczyli. Wygraliśmy wprawdzie 7:6, ale dla nich to było bardzo ważne i grali jakby walczyli o życie. Cały budynek więźniów w oknach ich dopingował. Wielki szacunek dla nich za tę walkę.

Jak się gra przy takiej publiczności, kiedy wszyscy są przeciwko tobie?

- To nie tak, że byli przeciwko nam. Dla nich to swego rodzaju rozrywka. Byli bardzo pozytywnie do nas nastawieni, prosili o autografy.

Patrzysz teraz inaczej na świat?

- Zdecydowanie tak. Niektórzy z tych chłopaków odsiadują podwójne dożywocie, inni 25 lat. Widziałem ich twarze i brak było na niektórych nadziei. Wydaje mi się, że świat zza krat jest nie do wytrzymania. Pamiętam jednego chłopaka, który jest tam już 12 lat. Podszedł do mnie, chwilę porozmawialiśmy. Zostały mu trzy lata, ale powiedział, że da radę, bo chce wrócić do domu i zacząć wszystko od początku.

A jak ocenisz ich piłkarsko?

- Przede wszystkim niesamowicie waleczni. Mają więcej serca do walki niż niektórzy piłkarze, jakich spotyka się na polskich boiskach.

To był jednorazowy taki mecz?

- Dostaliśmy zaproszenie, aby przyjechać na kolejny. Co z tego wyjdzie to już zadecydują władze klubu.

Jaki są twoje najbliższe plany?

- Mamy przed sobą dwa mecze, ze Stalą Stalowa Wola i Podbeskidziem. Stalówke mamy u siebie i musimy ten mecz wygrać, zaś do Bielska – Białej również pojedziemy powalczyć o punkty. Remis byłby satysfakcjonujący, ale oczywiście jak w każdym spotkaniu powalczymy o komplet oczek. To jest dla nas teraz najważniejsze, potem przepracować jak najlepiej przerwę zimową. Mam jeszcze ważny kontrakt z Odrą Opole przez dwa lata i chcę go wypełnić.

Komentarze (0)