Krew polała się przy Roosevelta! Czeczen zmasakrował twarz kapitana Górnika Zabrze

Kilka ciężkich bojów stoczył z Zaurem Sadajewem w meczu Górnika Zabrze z Lechią Gdańsk Adam Danch. Kapitan śląskiej drużyny pojedynek kończył z opuchniętą twarzą i krwią broczącą ze złamanego nosa.

Górnik Zabrze na zakończenie sezonu T-Mobile Ekstraklasy przegrał na własnym boisku z Lechią Gdańsk (0:2), bramki tracąc po rzutach karnych. Mecz mógł się podobać, nie brakowało okazji strzeleckich z obu stron i przy lepszej skuteczności wynik mógł być znacznie bardziej okazały.
[ad=rectangle]
Nie brakowało też walki, a momentami walki wręcz. Na własnej skórze przekonał się o tym Adam Danch, który mecz kończył z twarzą opuchniętą niczym choinkowa bombka. Jak się okazało podczas walki o piłkę obrońcę Górnika łokciem zdzielił Zaur Sadajew, a sędzia nawet tego nie zauważył.

Adam Danch na boisku nie unika walki wręcz. Znalazł godnego siebie rywala...
Adam Danch na boisku nie unika walki wręcz. Znalazł godnego siebie rywala...

Płakać nie zamierzał także kapitan Trójkolorowych, który nie prosząc nawet o pomoc medyków dograł mecz do samego końca, nie unikając pojedynków główkowych i walki o piłkę. - To nic... Taka jest piłka. Dostałem dość mocno z łokcia, bo nos sam by się nie złamał - gorzko żartował po końcowym gwizdku Danch, ocierając przy tym chusteczką broczącą z nosa krew.

Po raz kolejny mężnością i odpornością na ból obrońca Górnika wykazać musiał się jeszcze w szatni, gdzie "na żywca" nastawiano mu złamany nos. Uraz był na tyle poważny, że już kilkadziesiąt minut po zakończeniu spotkania na twarzy piłkarza pojawiła się duża opuchlizna, a ucierpiały także okolice oczodołu, gdzie pojawiła się potężna śliwa.

Sadajew uznał jednak swoją winę i po meczu przybił sobie z Danchem "piątkę". - To było przypadkowe zagranie, na pewno nie zrobił tego z premedytacją. Nie mam do nikogo żalu - zapewniał kapitan 14-krotnych mistrzów Polski.

[event_poll=27505]

Źródło artykułu: