Czesław Michniewicz (trener Arki Gdynia): Nie zagraliśmy wielkiego spotkania, ale zademonstrowaliśmy wielką ambicję i determinację. To wystarczyło do tego, żeby zdobyć punkt i w końcu odbić się z liczby trzynaście, czyli tylu "oczek", ile mieliśmy od pięciu kolejek. Mam nadzieję, że wywalczony punkt będzie małą gwiazdeczką optymizmu dla moich chłopaków. Widzę jak drużyna cierpiała, gdy przegrywaliśmy jedną bramką ze Śląskiem, Lechią czy ostatnio Polonią Warszawa. Martwi mnie, że ze składu wypadł nam Marcin Wachowicz, który otrzymał czwartą żółtą kartkę. W Krakowie nie będzie Zakrzewskiego i właśnie Wachowicza. Nasz atak z początku sezonu praktycznie nie istnieje. Być może nieszczęście jednych będzie szczęściem drugich. Szansę gry dostaną inni: Marcin Chmiest czy Grzesiek Niciński. Myślę, że strzelą na boisku Cracovii gola.
Bartosz Ława (pomocnik Arki Gdynia): Najważniejsze, że przełamaliśmy złą passę pięciu porażek z rzędu. Po meczu z Ruchem czeka nas wyjazd na Cracovię. Przyjechaliśmy na Cichą nastawieni na walkę i przełamanie fatalnej dla nas serii. Punkt to jest punkt, ale moim zdaniem przy odrobinie szczęścia mogliśmy coś strzelić. Trzeba jednak przyznać, że Ruch przeważał i miał dużo sytuacji. Jesteśmy zadowoleni z remisu.
Bogusław Pietrzak (trener Ruchu Chorzów): Potwierdzam zdanie trenera Arki. Faktycznie nie było to wielkie widowisko. Więcej szczęścia było po stronie przeciwnika. Stworzyliśmy sobie sytuacje, po których musiały paść gole. Już przed meczem wiedzieliśmy, że czeka nas ciężkie spotkanie. Spodziewałem się takiej determinacji Arki. Uprzedzałem o tym zespół. W pierwszej połowie nie dotrzymaliśmy kroku gościom w aspektach walki fizycznej. Poprawiliśmy ten element w drugiej odsłonie, za co chwała zespołowi. Mam nadzieję, że w kolejnym pojedynku w aspekcie walki obydwie połowy będą już takie same.
Marcin Zając (pomocnik Ruchu Chorzów): Nie mogę być zadowolony ze swojej gry. Przespaliśmy pierwszą połowę, po przerwie mieliśmy kilka dogodnych okazji do zdobycia gola. To było jednak za mało, aby pokonać Arkę. Szkoda, bo ostatnio u siebie zwyciężaliśmy i jest nam przykro, że nie zdobyliśmy trzech punktów. Graliśmy na własnym stadionie, więc powinniśmy pokazać się z bardzo dobrej strony. Zaprezentowaliśmy się jednak przeciętnie, dlatego nie wygraliśmy.
Remigiusz Jezierski (napastnik Ruchu Chorzów: Przez ostatnie sześć miesięcy wykonałem dużo ciężkiej pracy i cieszę się, że są tego efekty, bo wróciłem na ligowe boiska. Czuję się w miarę mocny fizycznie. Czasami jak wchodzi się na boisko z ławki rezerwowych bez rozgrzewki z piłką, w grę wkrada się trochę chaosu i tak było w moim przypadku. Starałem się uspokoić grę, udało mi się zawiązać kilka akcji i szkoda, że piłka nie wpadła do bramki Arki. Mimo że w dołku, to Arka jest trudnym rywalem i wywalczony punkt trzeba szanować. Mogliśmy wygrać i dogonić Śląsk. Cóż, nie udało się, taka jest ligowa piłka.
Wojciech Grzyb (obrońca Ruchu Chorzów): Zagrałem po raz dwusetny w ekstraklasie, ale mecz z Arką był dla mnie jak każdy inny. Nie myślałem o moim święcie, najważniejsze było zdobycie trzech punktów. Szkoda, że się nie udało. Uważam, że mimo wszystko remis jest dla nas porażką. Mieliśmy kilka znakomitych okazji do zdobycia gola, które zmarnowaliśmy. Cóż z tego, że z tyłu zagraliśmy na zero, skoro z przodu znów nic nie wpadło.
Grzegorz Baran (pomocnik Ruchu Chorzów): Arka grała na czas. Sędzia ukarał bramkarza gości żółtą kartką dopiero w dziewięćdziesiątej minucie. Nam to już nic nie dało, a goście zyskali kolejną minutę. Nie chcę oceniać gry moich kolegów, bo wychodzimy na boisko w jedenastu plus rezerwowi. Jesteśmy drużyną i chcieliśmy wygrać. Mam nadzieję, że szybko się podniesiemy, bo we wtorek kolejny mecz, a po kolejce niespodzianek tabela znowu się spłaszczyła.