Tylko remis KSZO w spotkaniu derbowym - relacja z meczu KSZO Ostrowiec - Ponidzie Nida Pińczów

Jak wiadomo mecze derbowe rządzą się swoimi prawami i na nic się tutaj zda prognozowanie która drużyna wystąpiła w roli faworyta, skoro i tak boisko wszelkie przypuszczenia zweryfikowało. Nie można powiedzieć, że zawodnicy KSZO zlekceważyli przeciwnika, ale nie była to ta drużyna, którą kibice w Ostrowcu oglądali w spotkaniu ze Startem Otwock wygranym aż 5:1 przez podopiecznych trenera Wiesława Wojno. Odrębną sprawą pozostaje sędziowanie i nawet nie chodzi o to, że momentami arbiter był stronniczy, ale o to w jak dzieciny sposób nabierał się na aktorskie triki ekipy z Pińczowa już po odgwizdaniu przewinienia.

Już przed meczem trener Wojno musiał dokonać nieprzewidywalnej zmiany w szykach obronnych, gdyż podczas rozgrzewki kontuzji mięśnia dwugłowego uda nabawił się Tomasz Ciesielski, więc jego miejsce w podstawowej jedenastce zajął Mikołaj Skórnicki. Drużyna KSZO nie rozpoczęła dobrze tego spotkania, co spowodowało utratę bramki już w 14. minucie. Z około 20. metrów na bramkę Rafała Kwapisz uderzył Przemysław Kupczyk, piłka odbiła się jeszcze od nogi Kórnickiego i wpadła za kołnierz ostrowieckiemu golkiperowi. Piłkarze KSZO rzucili się do odrabiania strat, ale sytuacje podbramkowe stworzyli dopiero prawie po kwadransie gry. W 27. minucie z prawej strony dokładnym podaniem Tomasz Personę obsłużył Mieczysław Sikora, jednak młody pomocnik KSZO uderzył nad bramką z kilku metrów. W odpowiedzi zagotowało się pod bramką KSZO, ale w ostatniej chwili potworne zamieszanie w polu karnym zażegnał Łukasz Matuszczyk, wybijając piłkę na rzut rożny. Chwilę później po podaniu Persony w doskonałej sytuacji znalazł się Kelechi Iheanacho, ale jego uderzenie głową z największym trudem wybronił Konrad Majcherczyk. w 33. minucie jednak był już bezradny, gdy po dograniu futbolówki w pole karne Persony najwyżej do piłki wyskoczył Sikora i skierował ją głową do siatki rywala. Krótko trwała radość z wyrównania, bo już w 38. minucie po faulu Michała Stachurskiego (interpretacja sędziego), arbiter podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Łukasz Mika. Przed przerwą szansę na zdobycie bramki miał Krystian Kanarski, który zastąpił na boisku niezdolnego do gry Adriana Frańczaka, jednak w ostatniej chwili bramkarz Ponidzia ubiegł napastnika KSZO.

Na drugą część spotkania drużyna pomarańczowo - czarnych wyszła zdecydowanie bardziej zdeterminowana. Do 65. minuty miała miażdżącą przewagę nad rywalem, jednak nie przełożyło się to na bramkę wyrównującą, do czego dołożył swoje pięć groszy sędzia, który w dziecinny sposób nabierał się na triki aktorskie zawodników Ponidzia już po odgwizdaniu przewinienia. Zadziwiająco trudne do zrozumienia było dla gości, kiedy sędzia sugerował odsuniecie się muru na przepisowa odległość przy rzucie wolnym dla KSZO. Zawodnicy skutecznie opóźniali grę, chcąc zyskać kilka cennych sekund, jakże dla nich ważnych przy korzystnym rezultacie. W zasadzie nie było to nic dziwnego jeśli chodzi o piłkarzy Ponidzia, natomiast zero reakcji ze strony arbitra za takie zachowanie nie napawa optymizmem, aby w polskiej piłce miały nastąpić jakieś zmiany na plus. Zawodnicy KSZO dwoili się i troili. Sikora, Kanarski i Libič mieli okazje do zdobycia gola, jednak szczęście sprzyjało gościom. Najlepszej okazji nie wykorzystał Kanarski, gdy po dograniu z rzutu wolnego Matuszczyka uderzył głową, ale piłka trafiła w poprzeczkę Ponidzia. Stan meczu na 2:2 udało się Ostrowczanom wyrównać w 78. minucie, kiedy po faulu na Kanarskim sędzia podyktował rzut wolny pośredni, a pięknym strzałem na bramkę zamienił go Matuszczyk. Popis aktorki z 86. minuty Sławomira Kłosa bezapelacyjnie zasłużył na filmowego Oskara. To co po odgwizdanym faulu zrobił piłkarz Ponidzia przeszło ludzkie pojęcie. Nikt nie twierdzi, że nie było tak bólu, ale zawodnik wstał, po czym znowu usiadł na boisku, aby wymusić zniesienie go poza plac gry na noszach, zerkając jeszcze porozumiewawczo w stronę swojego trenera. Oczywiście nie byłoby to nic dziwnego, ale w momencie, gdy tylko znalazł się poza murawą w cudowny sposób stanął na równe nogi i był natychmiast gotowy do gry. Takie obrazki ogląda się dosyć często na meczach, ale kolejny brak reakcji ze strony sędziego na opóźnienie gry przed piłkarzy gości zasługuje na naganę. Ciekawe tylko czy w zapiskach obserwatora Jana Kulija i delegata z ramienia Polskiego Związku Piłki Nożnej Jana Brzeskiego znajdzie się choćby wzmianka o tych niedopatrzeniach sędziego. Już w doliczonym czasie gry doskonałą okazję do zdobycie zwycięskiej bramki miał Sikora, ale Majcherczyk wykazał się doskonałym refleksem i wybronił strzał napastnika KSZO. Wynik meczu już się nie zmienił, a ekipa Ponidzia zanotowała zdecydowany sukces na boisku wyżej notowanego rywala. Nie da się zaprzeczyć, że dla kibiców i piłkarzy KSZO to była strata dwóch punktów i ogromny niedosyt, który pozostał po spotkaniu.

KSZO Ostrowiec Św. - Ponidzie Nida Pińczów 2:2 (1:2)

0:1 - Kupczyk 14’

1:1 - Sikora 33’

1:2 - Mika 38’(k)

2:2 - Matuszczyk 78’

Składy:

KSZO Ostrowiec Św.: Kwapisz - Matuszczyk, Kardas, Skórnicki, Stachurski, Persona (89' Nogaj), Dziewulski, Libič, Frańczak (44' Kanarski), Sikora, Iheanacho (71' Pietrzak).

Ponidzie Nida Pińczów: Majcherczyk - Rabiej, Głuc, Szafraniec, Myca (83' Madej), Kłos, Kołodziejczyk, Mika (66' Milcarz), Kupczyk, Chlewicki (58' Kula), Górski.

Żółte kartki: Sikora, Kardas oraz Kupczyk, Myca.

Sędzia: Grzegorz Dubiel (Małopolski ZPN).

Widzów: 1 500.

Źródło artykułu: