Chęć, ambicja i walka mimo debetu na koncie

O złej sytuacji finansowej Odry Opole mówi się od bardzo dawna. Ostatnio nabrała ona jednak bardziej dynamiczny rozwój. Piłkarze nie dostają wypłat od czterech miesięcy, a jeden z nich został nawet wyrzucony z mieszkania. Problemy z pieniędzmi zdominowały rozmowy po wygranym meczu z Stalą. Wiele osób dziwiło się, że w takiej sytuacji piłkarze potrafili z zaangażowaniem walczyć na boisku i zdobyć na pożegnanie z opolskimi fanami trzy punkty.

W tym artykule dowiesz się o:

- Tak trochę żartuję, że na kursach czy uczelniach trenerskich powinni wprowadzić nowy przedmiot - sposób motywowania ludzi, którzy pracują, a nie zarabiają - mówił na pomeczowej konferencji opiekun Odry Opole Andrzej Prawda i dodawał: - Do pewnego czasu zaufanie zespołu do kierownictwa klubu gdzieś tam szczątkowało, ale było. W tej chwili nie wiem jak to nawet ocenić. Jako trener pierwszy raz znajduję się w takiej sytuacji, żeby motywować zespół, którego zmotywować nie jestem w stanie, zresztą nikt nie jest. Najbardziej motywują ich chyba tylko własne żony i konta, które od długiego czasu nie są zasilane.

W Opolu faktycznie jest tak źle. Piłkarze już raz zaprotestowali przeciwko takiej sytuacji. Przed meczem z Widzewem Łódź z opóźnieniem wyszli na murawę stadionu. Spotkanie ze Stalą było natomiast okazją dla kibiców na wyrażenia swojego sprzeciwu wobec takiego traktowania zawodników. Fani niebiesko-czerwonych wywiesili transparent o treści: "Piłkarze to nie niewolnicy, należą im się pieniądze". - Tego nie trzeba komentować, wystarczy sam transparent. Wiadomo co chodzi - stwierdził Paweł Odrzywolski. W związku z zaistniałą sytuacją już wcześniej z funkcji kapitana zrezygnował także Łukasz Ganowicz. - Łukasz mówi, że ciągle chodził do góry i był zwodzony kiedy będą te pieniądze. Każdemu w takiej sytuacji puściłyby nerwy - tłumaczył tą decyzję Marcel Surowiak.

Klub ciągle czeka na wpłatę wadium od inwestora, który wygrał przetarg na zakup gruntu na opolskim Zakrzowie. Uzyskane fundusze miałby być przeznaczone na spłatę zaległości płacowych. Póki co ma on jednak problemy - z powodu kryzysu finansowego - z uzyskaniem kredytu. Sprzedaż byłego klubowego boiska treningowego jest tak naprawdę jedynym pomysłem na poprawę sytuacji finansowej Odry, której dług szacuje się na milion złotych. Ostatnio pojawiały się wprawdzie pogłoski o potencjalnym sponsorze strategicznym, ale od tego czasu nie można usłyszeć żadnych konkretów. Przypomnijmy, że nad klubem wisi wciąż widmo kary nałożonej w zawieszeniu przez PZPN za zaległości wobec Urzędu Skarbowego i ZUS, a Odra samą licencję na grę w I lidze otrzymała warunkowo.

Tymczasem piłkarze mają coraz bardziej przyziemne problemy. - Przyszedł raz do mnie zawodnik, żeby pożyczyć 50 zł na bilet, bo dojeżdża 40,50 kilometrów. To jest żenujące - przyznał trener Prawda. W trudnej sytuacji jest też Brazylijski obrońca Filipe, który został wyrzucony z mieszkania. - Dalej nie mam mieszkania. Mieszkam w internacie daleko stąd. Nie wiem co mam robić. Jest trudno. Od trzech miesięcy słyszymy "jutro będzie, jutro będzie" i ciągle nie ma. Ja wiary już nie mam. Ale co zrobić? - stwierdził ze smutkiem. - Nie chciałbym rozmawiać na ten temat bo jestem od trenowania, ale i tak nawet szczątkowe zajęcia, jakie miałem kiedyś na AWF-ie teraz się przydają. Chociaż mimo to do zespołu prawie nie można teraz trafić, bo dzisiaj cieszą się ze zwycięstwa, ale zaraz wrócą do rzeczywistości, która jest czarna - zakończył wypowiedź na konferencji prasowej trener Prawda.

W takich okolicznościach może więc dziwić zaangażowanie i serce do gry, jakie w ostatnich meczach prezentują piłkarze Odry. - Chcieliśmy pokazać wszystkim, że zasługujemy na pieniądze, premie i wszystko to, co nam się należy - powiedział Marcel Surowiak. Obrońca opolan podał też jeszcze jeden powód, dla którego zawodnikom chce się jeszcze grać. - Każdy gra, żeby się pokazać. A nóż widelec ktoś strzeli dwie bramki, ktoś go zobaczy i pójdzie do lepszego klubu - stwierdził.

Źródło artykułu: