Sotirović wraca do gry

Najskuteczniejszych snajperem Śląska jest Tomasz Szewczuk, ale to nie on, tylko Przemysław Łudziński pojawił się w wyjściowym składzie WKS-u. W drugiej połowie szkoleniowiec drużyny ze stolicy Dolnego Śląska desygnował do gry jeszcze właśnie Szewczuka oraz powracającego po kontuzji Vuka Sotirovica.

Vuk Sotirović kontuzję odniósł podczas meczu z PGE GKS-em Bełchatów. Przed urazem, we wcześniejszych potyczkach Śląska należał do najlepszych graczy zespołu. Od feralnego spotkania z bełchatowianami musiał jednak leczyć uraz i na boisku się nie pojawiał.

Pierwsze minuty na placu gry po przymusowej przerwie Sotirović spędził na boisku w Łodzi, gdzie Śląsk grał z miejscowym ŁKS-em. W sobotę nadarzyła się okazja na ponowny debiut przed wrocławską publicznością. Serb na boisku pojawił się w 84. minucie gry. Niczym specjalnym się nie wyróżnił, nie pomógł także zespołowi, gdyż nie zdobył bramki, a Śląsk swój mecz przegrał. - Ciężko było, nie tak to miało wyglądać - mówił po meczu wyraźnie niezadowolony Sotirović.

Przed rozpoczęciem spotkania nikt nie dawał większych szans na zwycięstwo zespołowi z Gliwic. Piłka nożna jest jednak grą niespodzianek. Śląsk po raz pierwszy od dawna przegrał na własnym stadionie. Kibiców boli to, że rywal nie był renomowaną drużyną. Podobnego zdania jest sam Sotirović. - Nie był to na pewno wielki przeciwnik. Mogliśmy wygrać i na pewno liczyliśmy, że odniesiemy zwycięstwo, no ale niestety. Obawiałem się, że właśnie przyjdzie taki czas, że nas zamurują i uda im się strzelić jakąś bramkę. My się potem też się obudziliśmy, ale było mało okazji. Myślę, że po prostu przyjechali się bronić. Czekali, aż coś pójdzie nam nie tak, potem ruszyli z kontrą i strzelili nam bramkę - opowiada serbski napastnik.

Śląsk przed sobotnim meczem na swoim koncie miał tylko jedną porażkę. Piast w tym sezonie w meczach wyjazdowych zdobył tylko jeden punkt. Dodatkowo gliwiczanie w stolicy Dolnego Śląska nie wygrali od 46 lat. Faworyt tego spotkania mógł być tylko jeden. Od pierwszych minut widać było jednak, że to nie ten Śląsk co we wcześniejszych meczach. Na pytanie, czy zawodnicy WKS-u nie zlekceważyli rywala Sotirović odpowiada: - Nikt się nie czuł pewnie. Wiadomo, że nikt nie przyjedzie tutaj, położy się i odda nam zwycięstwo. W każdym spotkaniu o to musimy grać, prawda? Nikt tam nie myślał, że w sobotę będzie łatwo. Piast, jak grał z Legią w Warszawie, to też Legia się pomęczyła trochę. Na pewno to nie jest łatwy przeciwnik - powiedział SportowymFaktom.pl powracający do gry po kontuzji napastnik Śląska.

Zespół z Gliwic nie grał finezyjnej piłki. Trzy punkty zawodnicy Piasta wywalczyli twardą i konsekwentną grą. - Piast zaskoczył nas tym, że wygrał to spotkanie. Wiedzieliśmy, że się ustawią na defensywie, że będą stać murem przy bramce. Wiedzieliśmy wszystko o nich, także niczym innym nas nie zaskoczyli - zaznaczył Sotirović.

Przyczynę drugiej w sezonie porażki Śląska serbski napastnik skomentował w następujący sposób: - Po prostu w sobotę było takie spotkanie, gdzie nie było możliwości do zdobycia bramek.

Komentarze (0)