Sparing z silną europejską marką ma stać się małą tradycją letniego okresu przygotowań Pogoni Szczecin. Ten wtorkowy, z Werderem Brema zorganizowano dzięki pomocy Klausa Roppela, prezesa firmy Drobimex. Roppel spotkał się z prezesami Pogoni i dziennikarzami półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem. Podczas spotkania parafowano oficjalnie umowę o współpracy. Mecz kontrolny jest tylko częścią porozumienia, które obejmuje także wsparcie finansowe klubu. Na razie umowa została zawarta na rok, który ma być w pewnym sensie okresem próbnym.
Uroczystość podpisania, choć jedynie symboliczna, nie powinna obyć się bez długopisu czy pióra, tymczasem nikt z zainteresowanych nie wziął takiego ze sobą. Konsternacja. W końcu prezesów wybawili z opresji dziennikarze, którzy wyszperali w torbach kilka narzędzi do pisania.
[ad=rectangle]
Tuż po konferencji prasowej nad Szczecin nadeszła monsunowa ulewa. Z nieba lunęła dosłownie ściana wody, w której rozgrzewkę rozpoczęli goście oraz Radosław Janukiewicz. Na szczęście najgorsze zakończyło się przed pierwszym gwizdkiem i choć na Pomorzu Zachodnim padało do późnych godzin nocnych, to już nie tak ulewnie. - Zastanawialiśmy się czy w ogóle wytrzymamy w upale, a tymczasem zaskoczyła nas burza - przyznał Maksymilian Rogalski.
Oberwanie chmury wystraszyło bojaźliwych kibiców, którzy przy Twardowskiego nie mogą w komplecie liczyć na ochronę zadaszenia trybun. Mecz oglądało na żywo ok. 3 tysięcy fanów, ale nawet jeżeli na stadion dotarłby brakujący tysiąc, który kupił bilety – i tak należy mówić o małej klapie frekwencyjnej. Sparing Pogoni z Olympique Lyon przyciągnął kilkanaście tysięcy, a ten wtorkowy ok. trzykrotnie mniejszą widownię.
- Przyczyn takie stanu jest kilka. Po pierwsze mundial stał się świętem piłkarskim numer 1, po drugie apetyty kibiców Pogoni zostały trochę przygaszone w końcówce sezonu. Rozmawiałem z prezesem Leśnodorskim i przyznał, że również ma problem ze ściągnięciem fanów na superpuchar Polski. Nie zmienia to faktu, że jesteśmy zdziwieni niską frekwencją i trudno powiedzieć, co było decydujące - komentował wiceprezes Pogoni Grzegorz Smolny.
Burza nad Szczecinem zmusiła organizatorów do odwołania lądowania spadochroniarzy i prezentacji zespołu. Ostrzeżenia niemieckiej policji nie wystraszyły natomiast kibiców Werderu Brema, których ok. stu stawiło się w sektorze gości. Przyjechali dwoma autokarami, prowadzili doping, wywiesili flagi.
Ci, którzy dotarli na stadion, obejrzeli niezłe widowisko. Nie świetne, ponieważ Werder przyjechał zmęczony tournée po Chinach, Pogoń zagrała bez największych gwiazd, a tempo było fragmentami ślamazarne. Bremeńczycy mieli momenty, w których udowadniali wyższą kulturę piłkarską, ale generalnie remis 1:1 nie skrzywdził żadnego zespołu. - Porównując, przed rokiem Olympique pokazał w Szczecinie więcej, miał lepsze umiejętności czysto piłkarskie niż Werder. Myślałem, że niemiecka drużyna pokaże więcej, ale oni wysiedli z samolotu i niemal bezpośrednio przyjechali zagrać z nami - cytuje oficjalna strona Pogoni Mateusza Lewandowskiego.
Nie ma krzty przesady w stwierdzeniu, że grę Werderu kreowali Ludovic Obraniak oraz Martin Kobylański. "Ludo" strzelił gola na 1:0, rozprowadzał akcje, ładnie współpracował z partnerami. Kobylański dwukrotnie zmusił do wysiłku Janukiewicza, co rusz przedzierał się w pole karne. Ten duet był we wtorek najlepszą wizytówką utytułowanego klubu z Bundesligi w Szczecinie. Po godzinie zeszli z boiska i gra Werderu skończyła się na dobre. - Oczywiście, cieszę się z gola w moim kraju - zapewniał Obraniak.
- Ludovic trenuje z nami normalnie. Gdy trafił do nas był przygotowany, w dobrej kondycji, co dokumentował golami, natomiast w trakcie sezonu nabawił się kontuzji i jego forma spadła do poziomu niższego niż oczekiwany. To był trudny moment, ale liczymy na Obraniaka, znając jego potencjał - tłumaczył sytuację reprezentanta Polski trener Robin Dutt.
Sam szkoleniowiec zachował się po meczu słabo. Na konferencję prasową postanowił nie przychodzić i trudno przewidzieć - dlaczego? Oficjalnie był totalnie zawiedziony postawą podopiecznych, choć już w rozmowie z serwisem internetowym Werderu stwierdził, że nie "wini zespołu za wynik i obraz meczu, bo była to cena za wyczerpującą podróż z Chin". Może zmienił zdanie, a być może obraził się na kogoś w Szczecinie?
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Zapewne humor Dutta poprawił się późnym wieczorem. Sztab i piłkarze Werderu nie wpadli na Pomorze jak po ogień i zostali na noc w jednym ze szczecińskich hoteli. Oglądali tam półfinał mundialu, w którym reprezentacja Niemiec zdemolowała 7:1 Brazylię. Dwa gole strzelił Toni Kroos, którego brat - Felix biegał we wtorek nie w Belo Horizonte, a w Szczecinie.