Kiks gonił kiks (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Idealne warunki do rozegrania meczu mieli piłkarze Cracovii i Arki. Piękna pogoda, wysoka temperatura, na trybunach kapitalna atmosfera za sprawą kibiców jednej i drugiej drużyny, którzy przyjaźnią się nie od dziś. Gdyby podsumować wydarzenia na stadionie przy ulicy Kałuży na podstawie tylko wymienionych przesłanek, powinno pisać się o tym spotkaniu w samych superlatywach. Niestety, we wtorek rozegrano tam także mecz, o którym wszyscy, jeszcze chyba w trakcie jego trwania, chcieliby jak najszybciej zapomnieć.

W tym artykule dowiesz się o:

Trzeci ligowy mecz Cracovii pod wodzą trenera Artura Płatka należał jednocześnie do najgorszych pod jego egidą. Ostatnia drużyna w tabeli powinna zaprezentować o wiele większą wolę walki, o wiele większe zaangażowanie, jeżeli naprawdę myśli o opuszczeniu ostatniego miejsca w tabeli. W meczu z Arką, Pasom nie wychodziło jednak dosłownie nic. Pierwszą godną uwagi akcję, Cracovia przeprowadziła w 35. minucie, kiedy to z po dośrodkowaniu z prawej strony Tomasza Moskały głową uderzał Paweł Nowak. Bramkarz Arki nie dał się jednak zaskoczyć w tej sytuacji. Do tego czasu na murawie dominowała drużyna z Gdyni, ale kolejne strzały Tomasza Sokołowskiego, Marcina Chmiesta, Damiana Nawrocika czy Bartosza Ławy mijały bramkę strzeżoną przez Marcina Cabaja w bezpiecznej odległości.

Niedokładność, kiksy, chaos - takimi przymiotnikami można opisać wtorkowy mecz na stadionie przy ulicy Kałuży. Wśród obserwatorów spotkania był Franciszek Smuda, który w 15. kolejce przyjedzie wraz z Lechem na mecz do Krakowa. Szkoleniowiec Kolejorza opuszczał stadion na 10 minut przed zakończeniem meczu z nieukrywaną satysfakcją. Nie ma się czemu dziwić - w takiej dyspozycji Cracovia nie jest w stanie zagrozić żadnej drużynie w ekstraklasie.

Podniosły ton z okazji 90-rocznicy odzyskania niepodległości, uroczyście odśpiewany hymn państwowy czy wreszcie głośny doping dla obu zespołów przez pełne 90 minut - dla tych chwil warto było przyjść na stadion Cracovii. I jeszcze dla występu krakowskich chilliderek. O reszcie można zapomnieć.

Druga połowa była jeszcze słabsza, o zgrozo, niż pierwsza odsłona. Pasy ani razu nie zagroziły bramce Norberta Witkowskiego, a wyraźnie zaskoczona takim obrotem sprawy Arka nie chciała, nie potrafiła, nie mogła (niepotrzebne skreślić) wykorzystać jednej z kilku okazji do zdobycia zwycięskiego gola. Na kwadrans przez zakończeniem spotkania w sytuacji sam na sam z Cabajem znalazł się Ława, lecz zamiast spokojnie przerzucić futbolówkę nad leżącym już praktycznie golkiperem gospodarzy, posłał piłkę wysoko, wysoko nad poprzeczką. - Nie uważam, żeby ten mecz nie był godny spotkania w ekstraklasie - powiedział po meczu Ława. Pozostaje zatem tylko pogratulować dobrego samopoczucia.

Pierwszy punkt zdobyty pod wodzą trenera Płatka nie może cieszyć Cracovię. Pasy coraz mocniej usadawiają się na ostatnim miejscu w tabeli i nie widać żadnych przesłanek ku poprawie gry. Takowe będą dopiero od nowego roku - po zakończeniu spotkania prezes Cracovii Janusz Filipiak zapowiedział wzmocnienie kadry. Pożyjemy, zobaczymy.

Cracovia Kraków - Arka Gdynia 0:0

Składy:

Cracovia Kraków: Cabaj - Kulig, Tupalski, Polczak, Wasiluk, Pawlusiński (61' Dudzic), Nowak, Klich, Kaszuba (46' Majoros), Moskała (75' Szeliga), Witkowski .

Arka Gdynia: Witkowski N. - Sokołowski (84' Trytko), Płotka, Żuraw, Przytuła (16' Kowalski), Ulanowski, Pietroń, Anderson (6' Ława), Łabędzki, Nawrocik, Chmiest.

Żółte kartki: Tupalski, Moskała (Cracovia) oraz Chmiest (Arka).

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).

Najlepszy zawodnik Cracovii: nikt.

Najlepszy zawodnik Arki: nikt.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)