Krew się lała - komentarze po meczu Ruch Chorzów - Śląsk Wrocław

Gdy się nie wykorzystuje dogodnych okazji do zdobycia gola to nie można myśleć o wygraniu, a nawet zremisowaniu meczu. Takie opinie można było usłyszeć z ust piłkarzy gospodarzy po spotkaniu Ruchu ze Śląskiem. Również trener gospodarzy zwrócił uwagę na słabą skuteczność swoich podopiecznych. Natomiast goście zadowoleni byli z wygranej, ale żałowali nie wykorzystanych kilku kolejnych okazji do zdobycia gola.

Ryszard Tarasiewicz (trener Śląska Wrocław): W pierwszej kolejności dziękuję moim zawodnikom za bardzo dobrą grę, za duże zaangażowanie. Po dobrym, mimo porażki, sobotnim meczu z Piastem, nie obawiałem się tego spotkania od strony motorycznej. Grając co trzy dni właśnie przygotowanie jest dla mnie najważniejsze. To potwierdziliśmy. Nasze zwycięstwo jest w pełni zasłużone. Strzeliliśmy dwie piękne bramki. Sebastianowi Mili w sytuacji, którą mieliśmy na 3:0 zabrakło trochę szczęścia. Wtedy mogło już być po meczu. Na kilka minut oddaliśmy Ruchowi inicjatywę, co jest jednak normalną rzeczą w meczach wyjazdowych. Duże słowa uznania i dla naszych licznie zgromadzonych kibiców.

Janusz Gancarczyk (pomocnik Śląska Wrocław): Udało nam się strzelić dwie bramki. Szkoda straconej, bo przed jej utratą mogliśmy zdobyć trzeciego gola. To się zemściło Trochę była nerwówka do końca, ale szczęśliwie dowieźliśmy wynik. W drugiej sytuacji sam na sam chciałem strzelać, ale obrońca Ruchu mnie lekko kopnął w prawą nogę i tracąc równowagę uderzyłem na tyle precyzyjnie ile mogłem w tym momencie. W tej akcji chciałem minąć Pilarza, ale się nie udało. Natomiast przy bramce wiedziałem, w którym momencie mam kopnąć piłkę. Wiem, że bramkarze w takich sytuacjach wychodzą, a później się kładą, więc poczekałem na odpowiedni moment.

Sebastian Mila (pomocnik Śląska Wrocław): Wygraliśmy trudny mecz, cieszymy się z tego. Dzięki trzem punktom awansujemy w tabeli. Przed spotkaniem w składzie było kilka zmian, ale taka jest zasada naszego trenera, który lubi zmieniać skład. Mamy szeroką kadrę 22 wyrównanych piłkarzy, którzy na treningach chcą pokazać się z jak najlepszej strony i szkoleniowiec może na każdego z nas liczyć. Nawet nie wiedziałem, że Ruch od roku nie przegrał przy Cichej. Niebiescy to zespół, który na własnym stadionie czuje się bardzo dobrze i jest groźny dla każdego. W Chorzowie niejeden zespół stracił już punkty i niejeden w przyszłości polegnie.

Tomasz Szewczuk (napastnik Śląska Wrocław): Zasłużenie wygraliśmy z gospodarzami po naszej bardzo dobrej grze. Uważam, że to był najwyższy czas, aby Ruch w końcu przegrał na własnym stadionie.

Bogusław Pietrzak (trener Ruchu Chorzów): Poza wszelką dyskusją było to jak najbardziej zasłużone zwycięstwo Śląska po meczu walki. Cieszę się, że również moi zawodnicy ją podjęli. W wielu momentach na boisku krew się lała. Niestety po raz kolejny nie potrafimy wykorzystać stworzonych sytuacji. Przeciwnik to wykorzystał i nas pokarał. Przez pierwsze pięć minut drugiej połowy byliśmy myślami chyba jeszcze w szatni. W spotkanie obydwa zespoły włożyły wiele sił. My w końcówce, gdy goniliśmy wynik, musieliśmy dać z siebie jeszcze więcej.

Remigiusz Jezierski (napastnik Ruchu Chorzów): Po dwóch meczach z przeciwnikami o sile porównywalnej do nas udało nam się zdobyć tylko punkt. Ten dorobek nas nie zadowala. Po ostatnim meczu wszyscy mieli pretensje o to, że zdobyliśmy tylko punkt. Teraz przegraliśmy. Jak widać, lepiej zremisować niż przegrać. Nie grałem zbyt długo i na pewno mam ambicję na dłuższe występy. Wszedłem na boisko w trudnym momencie, gdy przegrywaliśmy 2:0. Staram się grać radosną piłkę. Partnerzy byli trochę zestresowani, a ja chciałem korzystać ze swojego doświadczenia i chłodnym spojrzeniem na sytuację pomóc drużynie.

Michał Pulkowski (pomocnik Ruchu Chorzów): Poza walką i ambicją nie potrafiliśmy przeciwstawić się Śląskowi, który przyjechał na nasz stadion, zagrał w miarę fajny mecz, dwukrotnie nas skontrował i wygrał.

Komentarze (0)