Bezapelacyjnym bohaterem piątkowego meczu Piasta Gliwice z Lechią Gdańsk został Piotr Wiśniewski. Gracz biało-zielonych urządził przy Okrzei "Wiśniewski show" i głównie dzięki niemu gdańszczanie wygrali 3:1. - Nie wiem czy był to Wiśniewski show. Przede wszystkim to Lechia jako cała drużyna zagrała dobrze. Mimo mocno nerwowej końcówki zasłużyliśmy na zwycięstwo, bo zaprezentowaliśmy się z niezłej strony - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl "Wiśnia".
[ad=rectangle]
Goście po wyjściu na prowadzenie szybko zostali sprowadzeni na ziemię. Po ich trafieniu podopieczni Angela Pereza Garcii błyskawicznie wyrównali za sprawą Rubena Jurado. - Będziemy to analizować. Nie raz mówiliśmy sobie, że po strzelonej bramce trzeba przetrzymać kilka minut. Mamy dobrą sytuację wyjściową i należy to utrzymać, bo dobra drużyna, która chce grać o wyższe cele musi wytrzymać napór rywala. Nie można dać sobie po minucie czy dwóch strzelić wyrównującego gola - podkreślił 31-letni zawodnik.
Ozdobą spotkania było drugie trafienie dla biało-zielonych. Wiśniewski dośrodkowywał w pole karne ze sporej odległości i to z bocznej strefy boiska, ale piłka i tak zatrzepotała w siatce, obok bezradnego Alberto Cifuentesa. - Moim zamierzeniem było dośrodkowanie. Zawsze staram się wrzucać piłkę na drugi słupek, bo istnieje wtedy szansa, że inni miną się z futbolówką, zmyli to bramkarza i piłka wpadnie do siatki. Udało się to zrealizować, a cieszy mnie to tym bardziej, że pierwszy raz w ekstraklasie zdobyłem dwie bramki w jednym meczu - zakończył były gracz Kaszubii Kościerzyna.