Franciszek Smuda chce iść z Lechem Poznań na wymianę ciosów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- My lubimy iść na wymianę ciosów. Na pewno nie będziemy grać defensywnie - zapewnia przed niedzielnym meczem 3. kolejki T-ME z Lechem Poznań trener Wisły Kraków [tag=2732]Franciszek Smuda[/tag].

Opiekun Białej Gwiazdy twierdzi, że jego zespołowi w niedzielę przy Bułgarskiej może się grać łatwiej niż w dwóch pierwszych meczach nowego sezonu z Górnikiem Łęczna (1:1) i Piastem Gliwice (1:1).

- Lech u siebie gra ofensywnie. Kibice nie pozwoliliby mu na to, żeby grał inaczej, żeby się bronił. A przeciwko drużynie, która gra ofensywnie, jest dużo łatwiej. Piast stał w dziewięciu przed polem karnym i liczył tylko na jakąś kontrę. To było wszystko. My lubimy iść na wymianę ciosów. Na pewno nie będziemy grać defensywnie - przekonuje "Franz". [ad=rectangle]

Lech podejmie Wisłę po upokarzającej porażce ze Stjarnan FC (0:1) w pierwszym meczu III rundy el. Ligi Europejskiej. Smuda twierdzi jednak, że to nie ma żadnego wpływu na niedzielne spotkanie: - Każdej drużynie po meczu w europejskich pucharach trudno "zapalić" w lidze, ale Lech to zespół ograny w takich rozgrywkach, bo co roku w nich występuje. Szybko zregeneruje siły, zagrają w najmocniejszym składzie.

Krakowianie wciąż czekają na pierwsze ligowe zwycięstwo po letniej przerwie. Do Poznania jadą z apetytem na komplet punktów? - Zanim rozpocznie się mecz, to zawsze chcę zwycięstwa. Dopiero po meczu można powiedzieć czy remis zadowala, czy nie. W poprzednim sezonie przyjeżdżaliśmy do Poznania w okrojonym składzie, mieliśmy problemy kadrowe i łatwo im z nami poszło. Gdy nasi podstawowi zawodnicy są zdrowi, to nikomu z nami nie jest łatwo. Każdy jednak wie, że z tą kadrą, którą mamy, ciężko jest marzyć o mistrzostwie.

Smuda dysponuje wąską kadrę, którą na dodatek uszczuplają jeszcze urazy. Ostoja Stjepanović jesienią nie pojawi się na boisku z powodu kontuzji kolana, a Marko Jovanović ze względu na sarkoidozę chyba już w ogóle nie będzie mógł grać w piłkę. Do tego pod znakiem zapytania stoją niedzielne występy Pawła Brożka, Arkadiusza Głowackiego i Emmanuela Sarkiego. Największym problemem jest znalezienie zastępcy dla Macedończyka.

- Po kontuzji Stjepanovicia trudno jest kogokolwiek szybko zrobić optymalnym defensywnym pomocnikiem, bo to kwestia czasu. Uryga nie był w podstawowym składzie. Zresztą to samo było z Chrapkiem, bo postawiłem na niego i szybko wszedł do drużyny i rozwijał się niesamowicie. Zarówno w młodzieżówce, jak i u nas. Uryga też potrzebuje swojego czasu - tłumaczy Smuda.

Nawet jeśli kontuzja pleców uniemożliwi Brożkowi grę przeciwko Lechowi, to w wyjściowym składzie Wisły nie powinien pojawić się "11" Tomasz Zając. Zdaniem trenera Smudy młodzian nie jest jeszcze gotowy na grę od pierwszego gwizdka. Przy Bułgarskiej być może wystąpi już za to wracający po urazie kostki Donald Guerrier.

- Zając nie kiwnie za każdym razem, tak jak kiwnął Klepczyńskiego. Zrobił też wiele błędów w podaniach. Jeden miał taki "zapalnik", że mogliśmy stracić bramkę na 1:2. To są zawodnicy, których trzeba wprowadzać spokojnie. Gdybym wsadził któregoś z tych chłopaków od początku i wpadłby na jakąś minę, to dostanie taki kompleks, że będzie potrzebował dużo więcej czasu w rozwoju niż teraz. Donald połówkę lub 60 minut może już zagrać. Miał długą przerwę, ale trenuje już dwa tygodnie. W wypadku kiedy nie gra Brożek, można go wstawić od początku i może grać dopóki będzie miał siłę, a później można dać kogoś młodego - mówi "Franz".

Źródło artykułu: