W tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy Zawisza przegrał dwa spotkania, a jedno rozstrzygnął na swoją korzyść. W minionej kolejce piłkarze z Bydgoszczy polegli we Wrocławiu ze Śląskiem. W wyjściowym składzie drużyny prowadzonej przez Jorge Paixao pojawiło się zaledwie trzech Polaków. Byli to: Andrzej Witan, Sebastian Ziajka i Kamil Drygas. - Proste słówka po angielsku to każdy zna. Nie ma jakiejś bariery językowej. Piłka nożna to jest gra błędów. Przegraliśmy i nic już tego nie zmieni - skomentował Drygas, który był jednym z najlepszych zawodników Zawiszy w trakcie niedzielnych zawodów. - Trener ustala skład. Nie mi o tym dyskutować. Jak już mówiłem, bariery językowej nie ma, więc nie ważne czy gra Polak czy obcokrajowiec. Proste słówka po angielsku każdy zna - podkreślił.
[ad=rectangle]
Taka ilość obcokrajowców wywołała jednak szereg komentarzy na trybunach. Kiedyś na podobny manewr zdecydowano się w Szczecinie. Skutki wszyscy pamiętamy. Czy w Zawiszy nie ma zbyt wielu obcokrajowców? - Buduję zespół z zawodników, jakich posiadam. Nie jest moją decyzją, że jest ich aż tylu - komentował szkoleniowiec bydgoszczan.
W trakcie meczu na boisko weszli jeszcze Jakub Wójcicki i Jakub Łukowski. - Musimy zdać sobie sprawę, że piłka obecnie jest globalna. Przykładem jest Benfica Lizbona, gdzie czasami gra tylko jeden Portugalczyk. Kiedy o tym myślę, zdaję sobie sprawę, że dwóch Polaków, którzy grali, to bardzo młodzi chłopcy. Jeden z nich, Łukowski, grał pierwszy mecz w Ekstraklasie. Kto postawił na młodych młodych chłopaków w tym sezonie? Mieliśmy też czterech wychowanków klubu w kadrze i to również należałoby zauważyć - zaznaczył Paixao. Czy jednak aby na pewno tędy droga?